sobota, 27 kwietnia 2013

[Love make us liars: Rozdział 11] The ways I made you suffer.

Tytuł opowiadania: Love make us liars
Rozdział: XI
Tytuł rozdziału: The ways I made you suffer.
Paring: Jonghyun x Key (JongKey), paring poboczny: Taemin x Minho (2MIN)
Ostrzeżenia: trochę nieatrakcyjnych słów i może zaopatrzcie się w chusteczki
Rozdział pisany przy: 1 Out Of 100

Od autorki: Dzisiaj notka ode mnie będzie bardzo krótka. Wiem, że ta część nie jest genialna... Miałam zrobić z tego przedostatni rozdział, ale to byłoby za dużo informacji jak na jeden raz. Jeszcze tylko kilka części (podejrzewam dwie) i pożegnamy się z Love make us liars. Proszę Was o to, żebyście włączali ten podkład muzyczny, który Wam tam przedstawiłam, bo naprawdę lepiej odbierzecie tę historię. Przepraszam Was za wszystko, co zrobiłam w tej części. Wybaczcie mi ten mindfuck, który Wam zaserwuję...
Jeongmal mianhe.



     Przez następne dwa tygodnie byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Budziłem się przy boku Jonghyuna i słyszałem jego zachrypnięte "dzień dobry" każdego pięknego ranka. Zasypiałem ukołysany biciem jego serca i ciepłem jego silnych ramion, słuchając, jak szepcze mi do ucha, że jestem jego jedynym. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy.
     Nagle wszystko zaczęło się cudownie układać. Po tych kilku tygodniach ukrywania moich uczuć do Jjonga wreszcie mogłem robić to wszystko, na co od dawna miałem ochotę, dlatego nie szczędziłem mu pocałunków i nie odstępowałem go nawet na krok. Wszystko robiliśmy razem, prawie jak małżeństwo.
      Taemin wreszcie wyszedł ze szpitala i wrócił do swojego zwykłego charakteru, chociaż dalej usilnie omijał Minho szerokim łukiem. Do tej pory nie udało mi się wyciągnąć od niego dlaczego się wtedy pokłócili i co stało się tamtego pamiętnego dnia, gdy chciał się zabić. Nie naciskałem na niego. Wiedziałem, że potrzebuje trochę czasu, żeby dość do siebie i w końcu mi o wszystkim powie.
      Nasz menadżer był w siódmym niebie, bo wreszcie miał przed sobą cały zespół gotowy do pracy. My również zatęskniliśmy za sceną, więc byliśmy naprawdę szczęśliwi, gdy dowiedzieliśmy się, że za tydzień mamy zagrać wielki koncert w Seulu. Wreszcie wszystko wracało do normalności. Nawet nasz Onew chyba sobie kogoś znalazł, bo codziennie gdzieś wychodził, ale uparcie nie chciał nikomu powiedzieć o kogo chodzi. Jednak najważniejsze było to, że jest szczęśliwy.
      Razem z Jonghyunem często odwiedzaliśmy Sekyung. Oni wreszcie się ze sobą pogodzili i zaprzyjaźnili, a ja spędzałem z moją nową przyjaciółką naprawdę wiele czasu. Była szczęśliwa z naszego wspólnego szczęścia i nie robiła nam żadnych problemów. Po tygodniu wyszła ze szpitala i wróciła do normalnego życia, czyli do sesji zdjęciowych i do kręcenia swojego nowego filmu. Mimo tego, że teraz miała dla nas dosyć ograniczony czas to i tak często się z nią spotykaliśmy, a nawet rozmawiałem z nią kilkakrotnie przez telefon, żeby dowiedzieć się jak się jej wiedzie.
      Wszystko wreszcie wróciło do normy. Nigdy nie wiodło nam się lepiej.

***

     Siedziałem akurat w swoim pokoju i czekałem na Jonghyuna, który miał przynieść dla nas coś do jedzenia. To była kolejna sobota, kiedy mieliśmy oglądnąć wspólnie film, bo w niedzielę czekały nas przygotowania do comeback'u. Nawet w niedzielę nie pozwolą człowiekowi odpocząć. Odkąd Tae wrócił ze szpitala nasz menadżer nie mógł się posiąść ze szczęścia, że wreszcie jego zespół może zrobić coś bardziej produktywnego niż siedzenie w dormie i obżeranie się popcornem bądź innymi niezdrowymi rzeczami. 
      Byłem pochłonięty myślami i dopiero po chwili zorientowałem się, że ktoś pukał do moich drzwi. Wstałem szybko z łóżka i otworzyłem drzwi. Ciekawe kogo znowu do mnie niosło. Miałem nadzieję, że to Jonghyun wreszcie przyszedł, ale on przecież nie pukałby do drzwi, tylko od razu wparował do pokoju. W końcu to był nasz pokój.
     Na zewnątrz zobaczyłem Taemina, który stał z rękami splecionymi za plecami i kiwał się na palcach do przodu i do tyłu. Spojrzałem na niego z lekką konsternacją, ale po chwili moją twarz rozświetlił uśmiech.
     - Co się stało młody? - zapytałem wesołym głosem i zaprosiłem go gestem do środka.
     Przyglądał mi się jakiś czas lekko zdezorientowany, jednak po chwili wszedł do mojego pokoju i opadł na moje łóżko, siadając po turecku. Ja zamknąłem za nim drzwi i usiadłem przed nim na ziemi, wpatrując się w jego twarz z wyczekiwaniem. Widziałem, że bije się z myślami, a gdy Tae nad czymś myśli to nie można mu przerywać.
     - Dręczy mnie pewna sytuacja... - powiedział drżącym głosem.
     Oho, zapowiada się na naprawdę ciężką rozmowę. Przysunąłem się nieco bliżej niego i wyciągnąłem swoje dłonie w jego kierunku, a gdy maknae to zobaczył to od razu ujął je w swoje ręce. Przez chwilę wpatrywał się w nie i kreślił kółka po wnętrzu mojej dłoni, intensywnie nad czymś myśląc.
     - Co cię dręczy, Taesiu? - spytałem cicho i przez chwilę poczułem się jak jego osobisty psycholog.
     - Chodzi za mną cały czas ten dzień, w którym chciałem się zabić... - przyznał cicho.
     A więc o to chodzi. Wreszcie przełamał się na tyle, żeby mi o wszystkim powiedzieć. Ucieszyłem się, że będę mógł wreszcie o wszystkim wiedzieć, ale z drugiej strony wolałem nie wiedzieć co Choi mu zrobił, bo czułem, że po tej rozmowie chyba będę chciał mocno przywalić temu idiocie.
     Podniosłem się z podłogi i usiadłem obok młodego, obejmując go jedną ręką w ramionach, na co on lekko się do mnie przytulił. Westchnąłem cicho w jego rude włosy i pogłaskałem go po ręce, chcąc dać mu trochę czasu do namysłu.
      - Minnie, opowiesz mi co się wtedy stało? - mówiłem do niego powoli, jak do dziecka. W sumie Tae był dla nas jak dziecko, którym musieliśmy się opiekować, więc nic dziwnego, że budził we mnie instynkty niemal macierzyńskie.
      - Opowiem... - zaczął bardzo cichutko, a ja musiałem wytężyć słuch, żeby go usłyszeć - ale musisz mi obiecać, że nie będziesz się złościł i nie będziesz starał się zrobić nikomu niczego złego.
      Powiedział to cichym, ale bardzo stanowczym głosem i podniósł głowę, żeby móc spojrzeć w moje oczy. Zacząłem się bać tej rozmowy. Widziałem w jego oczach niemą prośbę o to, żebym nie zrobił niczego tej jednej ważnej dla niego osobie. Od razu wiedziałem, że chodzi o Minho. Już od dawna chciałem się dowiedzieć o co chodzi, ale bałem się, że w końcu skrzywdzę tego zakochanego w sporcie dupka, który tak zranił mojego Taesia.
      - Obiecuję - powiedziałem cicho, wbrew temu co naprawdę czułem. Oczywiście dotrzymam obietnicy, ale aż nosiło mnie w środku, żeby zrobić krzywdę Choi, mimo tego, że Tae mi jeszcze o niczym nie powiedział.
     Młody odetchnął głośno i wyswobodził się powoli z moich ramion, żeby móc wyprostować się i spojrzeć w okno na padający na zewnątrz śnieg. Mimowolnie moja dłoń zamknęła jego małą rękę w swojej, a on się temu nie opierał. Czułem, żeby czerpał ze mnie siłę do tego, żeby wreszcie mi wszystko wyjawić.


     - Tamtego dnia... Rozmawiałem z tobą o swoich uczuciach, pamiętasz? - ton jego głosu był beznamiętny, tak jakby opowiadał o pogodzie, a nie o tym, że próbował się zabić. - Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo zależy mi na Minho. Widziałem jaki ty byłeś w stosunku do Jjonga i jak on zachowywał się wobec ciebie. Byłem o was trochę zazdrosny. Nie zrozum mnie źle. Też chciałem dla siebie cząstkę takiej miłości, jaką dawał tobie Jonghyun, mimo tego, że nie byłeś tego do końca świadomy.
      Jego głos na chwilę się załamał, a ja ścisnąłem mocniej jego dłoń, uważnie słuchając tego, co do mnie mówi. Po chwili odchrząknął głośno i kontynuował swoją wypowiedź:
      - Postanowiłem to zrobić. Musiałem powiedzieć Minho o wszystkim, co do niego czuje, bo te uczucia mnie przytłaczały. Jestem jeszcze młody... Nigdy nie musiałem zmierzyć się z miłością do dziewczyny, a co dopiero z miłością do chłopaka. To było dla mnie zbyt dużo. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić, więc postanowiłem to bardzo szybko załatwić, a mianowicie poinformować o wszystkim Choi. Stwierdziłem, że będzie o wiele lepiej, gdy powiem mu o tym teraz, a nie później. - Zatrzymał się na chwilę i westchnął cicho, ciągle wpatrując się w okno. - Ciągle martwiłem się o to, że Minho znajdzie dla siebie kogoś... A tym kimś nie będę ja. Nie potrafiłem sobie wyobrazić nikogo obok niego. To naprawdę straszne uczucie, gdy kochasz kogoś z kim nie możesz być... Z naprawdę wielu powodów.
      Zrobił przerwę na głęboki wdech, a wyraz jego twarzy i głos nie uległ zmianie nawet na chwilę. 
      - Moje nogi automatycznie zaprowadziły mnie do jego pokoju. Jak zwykle siedział przed komputerem i grał w tą swoją piłkę nożną, jakby nie mógł normalnie pójść na boisko i zagrać z przyjaciółmi. Ech... Wreszcie zwróciłem jego uwagę swoją osobą i usiadłem na jego łóżku, żeby zrównać się z nim wzrokiem. Powiedziałem mu o wszystkim, wiesz? Powiedziałem mu, że go kocham... Że nie potrafię wyobrazić sobie kolejnego dnia bez niego. Że nie mogę znieść myśli, iż jest nieświadomy moich uczuć. A wiesz co on zrobił? Roześmiał mi się w twarz.
     Ostatnie zdanie wypowiedział drżącym głosem, a ja zauważyłem, że po jego policzkach potoczyła się jedna pojedyncza łza, która zalśniła w blasku zachodzącego słońca. Zacisnąłem mocniej dłonie, ale wyczułem, że to jeszcze nie jest koniec historii. Miałem rację, bo po chwili młody kontynuował swoją wypowiedź:
      - Powiedział, że było wielu takich jak ja. Że każdego miał tylko na jedną noc. Że to nic dla niego nie znaczyło, bo przygoda z facetami to dla niego odskocznia od normalnego życia. A potem spytał się mnie, czy chcę się poczuć tak samo jak jedna z jego męskich dziwek. Czy naprawdę dalej będę go kochał, gdy pokaże mi jaki naprawdę jest. Nic nie odpowiedziałem i siedziałem jak sparaliżowany tą wiadomością. Więc byłem naiwny. Nic do mnie nie czuł. Po prostu się mną bawił - wyczułem płaczliwą nutę w jego głosie. - Ale to nie było najgorsze. Zniósłbym jakoś to wyśmianie moich uczuć, ale nie mogłem znieść tego, co potem mi zrobił. Po chwili stwierdził jednak, że dawno się nikim nie zabawiał, a że okazja sama podeszła mu pod nos to musi ją wykorzystać. Zamknął drzwi i okna. Zasunął zasłony. Nic nie widziałem, tylko czułem jego drżący i spragniony oddech. - Nagle jego oczy zaszły mgłą, a jego głos nabrał jeszcze bardziej bezbarwnego tonu. - Chciałem stamtąd uciec. Chciałem krzyczeć, żeby Onew nas usłyszał i zrobił coś z nim. Nie pozwolił mi na to. Zatkał mi usta dłonią i kazał się nie rzucać, bo będzie bolało jeszcze bardziej. Próbowałem go błagać, żeby się opamiętał, ale on mnie nie słuchał, był tak zaślepiony swoim niepohamowanym pragnieniem, że nie słuchał żadnych próśb.
      Kolejna przerwa na oddech. Kolejna łza spłynęła po jego policzku, a ja czułem jak moje serce rozlatuje się na milion kawałków.
      - Zerwał ze mnie ubranie, a ja nie mogłem się bronić. Nawet nie wiesz jak bardzo czułem się bezbronny. Chciałem krzyczeć, ale wiedziałem, że i tak nikt mnie nie usłyszy. Nie było nikogo, kto by mnie usłyszał. - Jego głos stał się płaczliwy, a po chwili zaczął mówić naprawdę szybko. - Rzucił mnie na ziemię i skrępował swoimi dłońmi moje nadgarstki, a nogi unieruchomił własnymi kostkami. A potem... Wszedł we mnie, a ja czułem jak moje ciało raz po raz wygina się w niekontrolowanym spazmie. Nigdy w życiu nie czułem tak strasznego bólu. Byłem tak bezsilny, że nawet nie chciałem krzyczeć. Po prostu bezwładnie leżałem na ziemi i płakałem jak małe dziecko. Gdyby poprzestał na zwykłym zaspokajaniu swojej potrzeby to jeszcze bym to jakoś przeżył, ale on zaczął mnie bić i wyzywać od męskich dziwek i tanich suk.
     Teraz już całkiem nie panował nad swoimi oczami. Po jego policzkach płynęły wartkim strumieniem ciężkie łzy, które osiadały na moich spodniach, jednak ja nic sobie z tego nie robiłem. Czułem tylko bezbrzeżną nienawiść i wściekłość do Choi.
     - Gdy wreszcie skończył byłem prawie nieprzytomny. Ledwo mogłem poruszyć małym palcem u nogi. On po prostu zgwałcił mnie na zimnej posadzce jak ostatnią sukę. Po tym wszystkim zwinąłem się w kłębek i zacząłem tak mocno płakać, że do tej pory zastanawiam się jak to jest możliwe, że nie wypłakałem sobie oczu. Choi natomiast wydawał się, jakby właśnie wyszedł z transu. Spoglądał na mnie swoim nieobecnym wzrokiem i nie za bardzo rozumiał co się tutaj wydarzyło. Przysunął się bliżej mnie i próbował dotknąć, a ja wreszcie zdobyłem się na to i zacząłem krzyczeć. Minho był tak przerażony, że odsunął się ode mnie w najdalszy kąt pokoju. Ja wstałem na drżących nogach i pozbierałem z podłogi resztki swojej nadgryzionej godności, chociaż i tak nie miałem o co się zatroszczyć. Pobiegłem szybko do swojego pokoju i zamknąłem się tam, zastanawiając co mam teraz zrobić. Cały czas płakałem, a jedyną ulgę mogła mi przynieść śmierć. Właściwie to nie chciałem się zabić. Chciałem się znieczulić na wszystkie doznania dookoła i pozbawić przytomności na jakiś czas.
      Zatrzymał się ponownie i wreszcie na mnie spojrzał, a ja spostrzegłem, że jego oczy są całe zaczerwienione, a policzki całkowicie mokre od łez. Po chwili poczułem, że moja twarz jest tak samo zapłakana jak jego. Jak można nie zorientować się, że płaczesz? Już dawno nie miałem tak złamanego serca i jednocześnie czułem, że popadam w depresję, a z drugiej strony przepełniała mnie czysta nienawiść do Minho.
     - Teraz już wiesz co się stało - powiedział cichutkim głosem. - Chyba nie dziwisz się, że to zrobiłem?
     Rozpłakałem się jeszcze bardziej i mocno przycisnąłem go do siebie, kołysząc w swoich ramionach i pozwalając, żebyśmy obydwoje wypłakiwali sobie oczy w koszulę drugiej osoby. Usłyszałem, że drzwi się otwierają i zobaczyłem w nich uśmiechniętego Jonghyuna. Ten widok był tak nierealny, że aż miałem ochotę się wybuchnąć śmiechem. Kiedy tylko nas zobaczył od razu na jego twarzy pojawiło się osłupienie.
      - Jonghyun... - zacząłem słabym głosem - możesz zostawić nas na chwilę?
      Pokiwał nieprzytomnie głową i już wychodził z pokoju, gdy zatrzymałem go swoim głosem:
     - I powiedz Minho, że jest trupem. Powiedz mu, że na jego miejscu podciąłbym sobie żyły. Wolałby to zrobić niż w tej chwili zadzierać ze mną.
     To jeszcze bardziej go ogłupiło, ale w żaden sposób nie kwestionował moich słów, tylko posłusznie wyszedł z pokoju.
     Siedziałem tam jeszcze dłuższą chwilę, kołysząc Tae w swoich ramionach, aż wreszcie chłopak, wykończony płaczem i własnymi wyznaniami, zasnął, a ja delikatnie ułożyłem go na swoim łóżku i przykryłem kołdrą. Odgarnąłem mu włosy z twarzy i zapatrzyłem się na jego spokojną twarz.
     - Już nigdy nikt cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to.
     Wyszeptałem cicho i złożyłem pocałunek na jego czole, a następnie wyszedłem z pokoju i momentalnie skierowałem się w stronę pomieszczenia Choi. Obiecałem Taeminowi, że nie zrobię krzywdy Minho. Pff, co z tego? Jeszcze nikomu małe przekręcenie jaj nie zrobiło krzywdy. Albo pobicie do utraty przytomności... Ewentualnie zadźganie go własnymi paznokciami i przegryzienie szyi własnymi zębami.


     Wszedłem do jego pokoju, ale zobaczyłem, że siedzieli już tam Jonghyun i Onew. Najwyraźniej im też Minho opowiedział tę historię, bo siedzieli jak zaklęci - widziałem, że biją się pomiędzy nienawiścią a bezbrzeżnym smutkiem. To samo poczułem kilka minut wcześniej.
     - Ty! - krzyknąłem do Minho i gdyby nie to, że Jonghyun mnie przytrzymał już dawno wydrapałbym mu oczy. - Co to miało kurwa być?! Czy ty jesteś chory psychicznie? Czy normalna osoba robi takie rzeczy jednemu ze swoich przyjaciół? Do reszty pojebało ci się w głowie? Nie chcę cię tu więcej widzieć, jasne? Wypierdalaj stąd w tej chwili! POWIEDZIAŁEM WYNOŚ SIĘ!
      Darłem się na całe gardło, a ono po chwili odmówiło mi posłuszeństwa i mogłem jedynie mierzyć Choi swoim nienawistnym spojrzeniem. Jonghyun cały czas przytrzymywał mnie w swoich ramionach, a ja aż trząsłem się od wściekłości.
      - Kibum, spokojnie - powiedział ostrzegawczo Onew.
      - Minho nam też wszystko opowiedział - zaczął Jjong. - Mówił, że był wtedy pijany i nie widział co się z nim dzieje. To prawda, że zabawiał się młodymi chłopakami, ale teraz z tym skończył i zapisał się na coś w rodzaju odwyku. Obiecał, że już nigdy więcej nie skrzywdzi...
      - Mam w dupie co ten skurwysyn mówi! - moje gardło pozwoliło mi na jeszcze jeden krzyk, którym przerwałem wypowiedź Jonghyuna. - Nie chcę go tutaj już nigdy więcej widzieć i nieważne, co będzie mi wmawiał, ja i tak będę stać przy swoim zdaniu. Ten dupek powinien spędzić resztę życia w więzieniu.
     Po moich policzkach potoczyły się łzy, na co Jonghyun przytulił mnie do siebie, jednak ja dalej miałem doskonały widok na Choi ponad ramieniem chłopaka. Gdybym mógł zamordować go wzrokiem to Minho byłby już trupem z milion razy.
     Po chwili zobaczyłem, że Choi się podnosi i spogląda na mnie udręczonym wzrokiem.
     - Ja go kocham, Kibum - powiedział płaczliwym głosem. - Zawsze go kochałem. To wtedy... To nie byłem ja.
     Wyrwałem się z objęć Jonghyuna i roześmiałem się desperackim śmiechem, stając prosto przed obiektem mojej nienawiści.
     - Nie pierdol mi o miłości, kiedy gwałcisz zakochanego w tobie chłopaka. To jest miłość? Tak przejawiasz swoje wielkie uczucia do drugiej osoby? W takim razie mam wielką nadzieję, że taką miłością obdarzy cię jeszcze wielu facetów. Mam nadzieję, że zgwałcą się tymi swoimi "kocham Cię" jak ostatnią dziwkę aż wreszcie stracisz oddech i umrzesz przez to swoje idiotyczne i chore uczucie!
     Jonghyun odciągnął mnie od Minho w ostatniej chwili. Gdyby nie to, to twarz Choi miałaby bliskie spotkanie z moją pięścią. Może jeszcze z podłogą. I ewentualnie kantem stołu.

[koniec podkładu]

     Jjong wiedział, że teraz nie powinno mnie nic denerwować, więc wyprowadził mnie z jego pokoju i zaprowadził do jednego z wolnych pomieszczeń. Nie mogliśmy pójść do naszego, bo tam spał Taemin, a ja chciałem pobyć z nim sam na sam i zaczerpnąć od niego trochę energii.
     Posadził mnie na wolnym łóżku i usiadł obok mnie, chwytając moją dłoń w swoje ręce.
     - Bummie... Wydaje mi się, że on mówi prawdę - powiedział cicho swoim aksamitnym głosem. - Nie chciał skrzywdzić naszego Taesia. Widzę, że mu na nim zależy. Przecież widziałeś jaki cały czas był, gdy młody leżał w śpiączce.
     Przestałem argumentować w jakikolwiek sposób swoje racje i po prostu pozwoliłem się mu przytulić, opierając swój policzek o jego obojczyk. Wsunąłem nos w zagłębienie jego szyi i westchnąłem głośno, zamykając oczy i pozwalając, żeby jego ciepło mnie uspokoiło.
     - Jak możesz coś takiego mówić? - powiedziałem cicho i spokojnie. - Po tym wszystkim, co zrobił naszemu Minniemu, mówisz, że go kocha? I pewnie dlatego mu to wszystko zrobił, tak? To był taki przejaw miłości z jego strony?
     - Skarbie... - szepnął mi we włosy i mocniej przygarnął do siebie - wszyscy czasami popełniamy błędy. Nie ma ludzi idealnych, a ja wierzę w czyste intencje Minho. Owszem, mną również aż zatrzęsło, gdy powiedział, co zrobił Minniem, ale później pomyślałem, że gdyby chciał tylko go wykorzystać, to przecież nie powiedziałby nam o tym. Nie przyznałby się do tego. Nie powiedziałby, że go kocha. Takich słów nie rzuca się od tak sobie.
     - Ale... - westchnąłem bezradnie i wreszcie poczułem jak cała wściekłość mnie opuszcza - jak on mógł mu coś takiego zrobić? To jest dla mnie niepojęte. Jeśli Tae dalej coś do niego czuje to niech nie liczy na aprobatę z mojej strony. Nigdy w życiu nie chciałbym zobaczyć ich razem.
     Jonghyun już nic nie powiedział, tylko przytulał mnie do siebie i uspokajał. Kiedy byłem owładnięty furią to naprawdę potrafiłem zabijać ludzi. Gdyby nie to, że Onew i Jonghyun byli w pobliżu to pewnie w tej chwili Choi wydałby swoje ostatnie tchnienie.
     Podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy, zdobywając się na bardzo nikły uśmiech.
     - Ale wiesz z czego sobie zdałem sprawę w tej chwili? - spytałem cicho, a Jjong uniósł brew z zaciekawieniem. - Że cieszę się, iż jestem bezpieczny przy kimś takim jak ty. Wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził.
     - To prawda. Nigdy cię nie skrzywdzę, kochanie.
     Poczułem na swoich ustach dotyk jego warg i świat od razu nabrał nieco jaśniejszych kolorów. Dalej byłem wściekły na tego idiotę, który zranił mojego Tae, ale Jonghyun miał w sobie taką moc, która uśmierzała cały mój dotychczasowy ból.
     Odsunąłem się lekko od niego i ponownie wtuliłem w jego ramiona, wzdychając cicho.
     - I co my teraz z nimi zrobimy? - szepnąłem cicho, zastanawiając się nad losem Taemina i Minho.


5 komentarzy:

  1. Zniszczyłas moh swiat Minho az taki zly?! Myslalam ze to bylo jakies okrutne nieporuzumienie, ze moze gi i zwyzywal ale gwalt. Nie no Minho wstydz sie, i jeszcze smie mowic ze go kocha. Biedactwo Minnie tak skrzywdzony, niedziwie sie mu. Ja sie dziwie ze tak zachowywal sien Minho, ze sam niewpadl na pomysl zeby sie wyprowadzic skoro Tae wrocil. Bo jak on mogl sie przez ten czas czuc? Alkohol nie jest czyms zwalniajacym z winy, jesli czul sie winny to niepowinien sprawiac jeszcze wiecej bolu Minniemu. Jestem pewna podziwu dla Tae ze tak dobrze mu szlo w ukrywaniu uczuc i co tak wlasciwie sie stalo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję :( czytałam ten rozdział naprawdę późno i już nie byłam w stanie sklecić nawet jednego porządnego zdania :\
    Co do samego partu... dajesz nam ty słodki, kochany początek, a potem CO?! Taeś we łzach, key we łzach, bo Minho zgwałcił (ZGWAŁCIŁ!) Minniego?! Że niby jak to?! >.<
    Tak jak rozumiem ból Minniego(w koncu osoba, którą kocha wyśmiała jego miłość po czym wykorzystała jego ciało - idiota Minho) tak nie rozumiem dlaczego Lśniący wierzą w bajeczkę Choi o winie alkoholu i dozgonnej miłości do Taemina -.- No bo człowiek mający we krwi procenty mówi i robi rzeczy, których się bał/ wstydził na trzeźwo, a nie robi nic wbrew sobie, nie zmienia się aż tak ( mam nadzieję, że mnoe rozumiesz xd) idąc tym tropem Choi był trzeźwy i kłamał albo ćpał i wmówił sb, że to właśnie czuje (po dragach jest to jak najbardziej możliwe)
    Żeby było jasne: bardzo mi się podobał ten part i po prostu kocham JongKey i to, że wreszcie są rasem szczęśliwi i to, że dogadali się z ex Jjonga... ^^ *.* chcę już kolejny part, w którym zdrowo obiją Minho tą przebrzydłą gębę >.<
    Ślę całuski! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przygotowywałam się calutki tydzień na te złe wiadomości, ale to jednak nic nie dało. Też przepraszam, że nie skomentowałam wczoraj, chociaż wpadłam na bloga jak burza dwie minuty po dodaniu notki (dosłownie)i pochłonęłam ją w jakieś siedem - ale - jak już skończyłam czytać to kompletnie nie mogłam wydusić z siebie słowa. D: (Maknae może potwierdzić~) Miałam cholerną pustkę w głowie, jednocześnie czując się tak, jak Key. Czyli miałam ochotę rozerwać Minho na strzępy. ;; W sumie to dalej chcę. ;;
    Biedny Taemin... Boże, jak mu się oberwało! Mówiąc mindfuck idealnie trafiłaś w określenie mojego obecnego mózgu, a raczej papki, która z niego została. xD Naprawdę się nie spodziewałam TAKIEGO obrotu spraw. Minho alkoholikiem? Czymś w rodzaju pedofilem? Seriously? Totalnie mnie zaskoczyłaś, Aish, totalnie.
    Jejku, nie wiem, co napisać. D:
    Cieszę się jednak z powodu, że JongKey są razem i póki co chyba nie ma się to zmieniać... To znaczy chyba, ciekawe, co też Twoja główka wymyśliła. Ich relacje są cudowne, naprawdę, naprawdę je uwielbiam. Szczególnie to wyznanie Kibuma pod sam koniec. Taki pewny, że Jjong by go nie skrzywdził! Moje yaoistyczne serduszko cieszy się i to bardzo się cieszy, że mają do siebie takie zaufanie. c:
    Jeszcze co do 2min. W sumie... nie wiem, czy chcę, żeby byli razem. To znaczy: ja bym chyba nie umiała wybaczyć komuś coś tak okropnego. Myślę, że to byłoby trochę naciągane. ;; Ale z drugiej strony, jakbyś to ładnie opisała (a potrafisz, awww), to nie miałabym nic przeciwko.
    Szkoda, że chcesz już kończyć Love make us liars, bo związałam się z tym opowiadaniem i zawsze wyczekiwałam weekendów, by tylko przeczytać nowy rozdział. Ale na szczęście zaczęłaś też Fix me, więc dalej będę mogła cieszyć się Twoimi dziełami. <3
    Czytałam z muzyką, tak, jak prosiłaś i muszę przyznać, że została dobrze dopasowana do każdej sytuacji. (Piosenka Jjonga do której pisałaś też jest znakomita. On ma taki pięęęękny głooos.) Może to trochę dziwne, ale zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyłam tytuł "Bardzo smutna melodia IV". XD Chociaż nuta śliczna, nie powiem. :3 Ah, te moje dziwne dziwności.
    Życzę Ci weny, kochaniee i chęci do pisania. Nie mogę się doczekać następnego partu. :33
    [yoru-ni-sasayaku.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  4. O.O okay, mam niewielki mindfuck, nie spodziewałam się, czytając notkę od ciebie, że to wszystko tak się potoczy. ale miałam i tak wielkie obawy, że to będzie dotyczyło Key i Jjonga. jak mi szkoda Taemina! co prawda i tak wciąż dziwię się, że targnął się na swoje życie, jednak teraz chyba choć w małej części go rozumiem, albo staram się rozumieć. Minho, jak mogłeś?! :c to takie okropne, boże obrzydliwie okropne i nawet fakt, że był pijany nie ratuje go przed moją złością! biedny, mały Taemin, mam nadzieję, że z czasem się pozbiera, a na miejscu Key i reszty chłopaków to bym Minho zmiażdżyła -.-

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekhem kochana...;) Bądź dumna pół nocy zarwałam, ale całego bloga przeczytałam wzdłuż i wszerz.;D

    OdpowiedzUsuń