sobota, 13 kwietnia 2013

[Love make us liars: Rozdział 10] Nothing can't stop me from loving you.

Tytuł opowiadania: Love make us liars
Rozdział: X
Tytuł rozdziału: Nothing can't stop me from loving you.
Paring: Jonghyun x Key (JongKey), paring poboczny: Taemin x Minho (2MIN), Jonghyun x Sekyung (JongKyung)
Ostrzeżenia: brak
Rozdział pisany przy: Closer, Bad

Od autorki: Powiem szczerze, że dziwnie mi pisać o tym, iż Jonghyun miał wypadek, ze względu na to, że on naprawdę go miał... I ucierpiał jego śliczny nosek. ;c Tak, znowu się nad Wami znęcam i dodaję nowy rozdział tak późno. Wybaczcie mi, że jestem taką wredną i kończącą w najlepszych momentach Aishą. :D  Na swoją obronę mam to, że tym razem to dosyć obszerna część, więc macie co czytać. ;* Obiecałam, że ten rozdział będzie pozytywny, więc słowa dotrzymuję, chociaż przyznam szczerze, że miałam ochotę pomieszać w pewnych momentach i zrobić z tego kolejny straszliwie smutny part - hm, chyba nawet najsmutniejszy do tej pory - ale słowo się rzekło i zostało na szczęśliwym. Nie, spokojnie, to nie jest ostatni rozdział. Jeszcze troszeczkę namieszam w życiu JongKey i wyjaśnię sytuację z 2MIN, więc nie martwcie się na zapas. Jeszcze będą momenty, w których sięgniecie po chusteczki - nie jestem aż taka łaskawa, żeby cały czas serwować same dobre nowiny. :D Następny rozdział pojawi się chyba za 2 tygodnie, a dlaczego? Chyba zauważyliście już, że dodaję nowe party co tydzień, a że mam w planie napisanie pewnego one-shota to jedenasta część Love make us liars będzie musiała troszkę poczekać. Mianhe~! A tymczasem zapraszam do czytania. 


     Wiedziałem, że czeka mnie z nią długa rozmowa i że nie będzie to nic przyjemnego. Usiadłem na krześle obok jej łóżka, bo poczułem, że moje nogi zaczynają pomału odmawiać posłuszeństwa. Były jak z waty, a ja nie mogłem się już dłużej na nich utrzymać. Czułem się wyczerpany, zarówno ze względu na to, co dziewczyna do mnie mówiła, jak i przez to, że nie spałem całą noc. Dodatkowo te wszystkie zdarzenia z poprzedniego dnia wykończyły mnie psychicznie, a to miał jeszcze nie być koniec.
     - Chcesz wiedzieć dlaczego się pokłóciliśmy, tak? - zaczęła jak zwykle swoim jadowitym tonem. - Od początku wiedziałam, że Jonghyuna łączy z tobą jakaś dziwna relacja. Cały czas biegał za tobą i starał się, żeby było ci jak najlepiej. Wkurzało mnie to niemiłosiernie, bo przestawał się zajmować mną. Wtedy, gdy wczoraj za tobą poleciał nie wytrzymałam. Co prawda wsiadłam do jego samochodu, ale cała się w środku gotowałam. Kiedy tylko wrócił od razu zarzuciłam go setką pytań. Dlaczego tak za tobą biega? O co z wami chodzi? Naprawdę zaczynało mi to działać na nerwy. A on mi wtedy wszystko powiedział...
     Na początku zaczął owijać w bawełnę i tłumaczył, że jesteś jego najlepszym przyjacielem i nie chce cię stracić tylko przez to, że ma dziewczynę. Nie uwierzyłam mu. Nikt, kto zobaczyłby was razem, nie powiedziałby, że jesteście "tylko przyjaciółmi". Musiało w tym być coś więcej. Nikt normalny nie lata tak za swoim "przyjacielem" i nie głaszcze go po główce na każdym kroku. Zaczęłam mu zadawać coraz więcej pytań, a on w końcu uległ i powiedział mi, że mu na tobie zależy...
     Tu zrobiła chwilę przerwy, żeby ocenić moją reakcję. Ja po prostu siedziałem i starałem się wyglądać na nieporuszonego, jednak w środku wszystko się we mnie tłukło, a serce biło mi jak szalone. Dopiero po chwili zaczęła kontynuować swoją wypowiedź z nagłą i niezwykłą łagodnością:
     - Mówił mi, że jesteś mu bliski i że z nikim nie czuł się tak dobrze jak z tobą. Zawsze potrafiłeś go pocieszyć i rozbawić kiedy tego potrzebował, a on sam coraz bardziej się w tobie zatracał. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to zdenerwowało. Przez ten cały czas był ze mną, a tak naprawdę ukrywał się ze swoimi uczuciami do ciebie. Miałam ochotę stamtąd wysiąść i coś mu zrobić, ale nie pozwolił mi... Potem był wypadek, a ja miałam teraz dużo czasu, żeby pomyśleć nad tym wszystkim. Nie podoba mi się to, co Jonghyun mi powiedział, ale nie mam takiego prawa, żeby trzymać go przy sobie na siłę, prawda? Jeśli zależy mu na kimś innym to powinnam to zrozumieć... Nawet jeśli przegrałam z chłopakiem.
     Na tym skończyła swoją wypowiedź, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, tak jakby to wszystko zrozumiała i zaakceptowała mimo tego, że zależało jej na Jjongu jak na nikim innym. A ja sam nie wiedziałem jak mam się zachować. Czułem się jakbym wyszedł z siebie i przyglądał się tej scenie z boku. Nie czułem swojego ciała, a moją głowę zaprzątało tak wiele spraw, że zacząłem się zastanawiać czy mózg może eksplodować od natłoku myśli. Jonghyun coś do mnie czuje. Powiedział to Sekyung. To przeze mnie się pokłócili. To mnie kochał, nie ją. Nagle to do mnie dotarło i poczułem się bezbrzeżnie szczęśliwy. Miałem ochotę w tej chwili do niego pobiec i powiedzieć mu całą prawdę, jednak nie ruszyłem się z miejsca. Odwróciłem wzrok w stronę Sekyung i zdobyłem się na nikły uśmiech.
     - Przykro mi, że to przeze mnie się pokłóciliście... - zacząłem, ale nie pozwoliła mi dokończyć.
     - Jejku, Key! - jęknęła, wywracając teatralnie oczami. - Naprawdę chcesz mnie teraz przepraszać? Przecież widzę, że się z tego cieszysz. Nie powinieneś mnie przepraszać za to, co czujesz. W tym momencie chyba powinieneś się cieszyć, że Jonghyun odwzajemnia twoje uczucia.
     - Zaraz... skąd ty... - znowu nie pozwoliła mi dokończyć.
     - Daj spokój! - zaśmiała się wesoło przez obolałe gardło, patrząc na mnie jak na głupka. - Naprawdę chyba idiota by tego nie zauważył. Już od dawna to podejrzewałam, ale nie chciałam tego mówić na głos. O niektórych rzeczach nie powinno się wspominać, jednak jak zobaczyłam twoją reakcję na to, że Jonghyun przedstawił mnie jako swoją dziewczynę - nie miałam już żadnych złudzeń. Widać było po tobie, że ci na nim zależy, a ja zaczęłam się czuć głupio, że stałam pomiędzy wami. Chciałam, żeby to Jjong się do tego przyznał, nie chciałam tego wyciągać z niego na siłę.
      Patrzyła na mnie z niezwykłą łagodnością i cierpliwością, a ja dopiero teraz zrozumiałem, że ta dziewczyna już nie stoi mi na drodze. Nagle zacząłem ją lubić. Widać było, że cierpi przez to, że Jonghyun zostawił ją dla chłopaka, ale starała się to zaakceptować. Była naprawdę dobrą przyjaciółką.
     - Czyli między nami jest wszystko w porządku? - zaryzykowałem stwierdzenie.
     - Nigdy nie było lepiej - Odparła, kiwając głową i słabo wyciągając dłoń w moim kierunku. Chwyciłem jej rękę i zacisnąłem swoje palce wokół jej, uśmiechając się do niej wesoło.
     Jeszcze przez chwile będzie cierpieć, ale w końcu to przejdzie. Niestety zachowywałem się naprawdę wrednie, bo nie chciałem myśleć o tym, że teraz Sekyung będzie z mojego powodu ciężko. Myślałem tylko o tym, że niedługo spotkam z się z Jjongiem i wszystko sobie wyjaśnimy.
     Po chwili Sekyung odchrząknęła głośno i wysunęła swoją rękę z moich objęć.
     - Chyba masz teraz coś do roboty, prawda? - spytała niewyraźnie, zdobywając się na nikły uśmiech. - Nie powinieneś się teraz z kimś spotkać? Leć już do niego i powiedź to, co ci leży na sercu.
     Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością i wstałem z krzesła. Nie przeszedłem kilku kroków, gdy ponownie usłyszałem jej głos:
     - I... - zaczęła cicho - możesz mnie jeszcze kiedyś odwiedzić? Opowiesz mi jak Jonghyun to wszystko przyjął.
     Odwróciłem głowę w jej stronę i spojrzałem na jej bladą twarz, ciesząc się, że zdobyłem nowego sojusznika.
     - Jasne, przyjdę do ciebie i wszystko ci opowiem. A teraz może się połóż, wyglądasz na zmęczoną.
     Podszedłem te kilka kroków do niej i naciągnąłem jej kołdrę pod szyję po czym pożegnałem ją krótkim "dobranoc" i wybiegłem ze szpitala. Już dawno nie biegłem tak szybko. Pierwszy raz tak bardzo spieszyło mi się do domu. Nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć Jonghyuna i wszystko sobie z nim wytłumaczyć. Po raz pierwszy w życiu byłem tak bardzo szczęśliwy. Wszystko dookoła wydawało mi się piękne. Ptaki, które śpiewały na drzewach, nawet ten śnieg wirujący w powietrzu, którego do tej pory nie znosiłem, wydawał mi się cudowny. Biegłem tak szybko, że ludzie obracali się za mną i zastanawiali się "Co ten idiota wyprawia?", jednak ja w ogóle nie zwracałem na to uwagi. Wreszcie wracałem do domu. Wracałem do Jonghyuna.
     Bieg zajął mi kilka minut. Wpadłem jak torpeda do domu i nawet nie ściągnąłem kurtki, wbiegając do pokoju Jonghyuna. Nie było go tam. Naprawdę się zdziwiłem. Gdzie on mógł być? Szybko zbiegłem po schodach do kuchni, ale tam również go nie zastałem.
     "Salon. Na pewno jest w salonie". Jednak tam również go nie było. Onew i Minho siedzieli w nienaturalnej ciszy przed telewizorem. Chyba odbyli jakąś poważną rozmowę, bo usilnie starali się nawzajem ignorować. Zdziwili się, widząc mnie zdyszanego i ubranego, a dodatkowo całego w śniegu. Onew nawet próbował coś powiedzieć, ale nie dopuściłem go do słowa.
     - Gdzie jest Jonghyun? - wydyszałem słabo, opierając się dłonią o ścianę.
     - Ech, właśnie miałem do ciebie dzwonić... - zaczął zdenerwowany lider, a mi serce aż podeszło do gardła.
     Podszedłem bliżej i usiadłem na fotelu naprzeciwko nich, wpatrując się z wyczekiwaniem.
     - O co chodzi? - powiedziałem przerażonym głosem.
     Onew spojrzał bezradnie na Minho, a ten westchnął cicho. Wyglądał naprawdę mizernie. Od czasów tamtego pamiętnego wydarzenia z Taeminem prawie nic nie jadł i pozostał z niego tylko cień człowieka, którym był kiedyś. Jednak Choi zawsze mówił o wszystkim prosto z mostu, więc i tym razem mnie nie zawiódł.
     - Chodzi o to, że Jonghyun zniknął - powiedział szybko, nawet nie starając się być łagodnym. - Nie wiemy gdzie jest. Po prostu zaraz po twoim wyjściu, powiedział, że musi pomyśleć i żebyśmy go nie szukali. Chcieliśmy go zatrzymać, ale nie mieliśmy szans, bo jak się na coś uprze to nic go nie złamie. Wyszedł z domu rano i od tej pory go nie widzieliśmy.
     Ta wypowiedź mnie dobiła. Nagle wszystko zaczęło się pięknie układać, a tu Jonghyun zniknął. Byłem przerażony. Zbyt dużo się martwię ostatnimi czasy. Gdzie on się mógł podziać? Nagle wzburzyła się we mnie krew, a rumieniec złości wpełzł mi na policzki.
     - I co? Nie mogliście za nim pójść i ciągle starać się wybić mu ten pomysł z głowy?! - krzyknąłem do nich, starając się powstrzymać łzy napływające mi do oczu. - Nie powinniście mu pozwolić! Idioci!
     Ostatnie słowo krzyknąłem tak głośno, że nie zdziwiłbym się, gdyby cała ulica mnie usłyszała. Wstałem szybko i wyszedłem z pokoju, cały czas walcząc ze łzami, które tylko czekały na moją chwilę słabości, żeby popłynąć wolnym strumieniem po twarzy.
      Wyszedłem z domu i postanowiłem go szukać. To była chyba oczywista decyzja. Nie mogłem go tak po prostu zostawić, tym bardziej, że dzisiaj było naprawdę bardzo zimno, a znając Jonghyuna mógł się plątać po różnych nieprzyjemnych miejscach przez cały dzień i nawet noc. Jeszcze nigdy w życiu się tak o nikogo nie martwiłem. Nawet śpiączka Taemina mnie tak nie zdołowała jak zniknięcie Jonghyuna.
     Jak miałem go teraz znaleźć? Seul jest wielki i pełen ludzi. Powinienem co prawda znać Jjonga i wiedzieć, gdzie na jego miejscu bym poszedł, ale nie mogłem nic teraz wymyślić. Najpierw zacząłem zastanawiać się nad szpitalem. To chyba byłoby najodpowiedniejsze miejsce, bo Jonghyun może chciałby zobaczyć Sekyung i Taemina... Teraz sobie przypomniałem, że zostawiłem w szpitalu młodego, a on najprawdopodobniej czekał na mnie. Byłem rozdarty. Chciałem do niego pójść, ale wiedziałem, że Jonghyuna tam nie będzie. Nie był z maknae na tyle blisko, żeby od razu do niego pobiec. Musiałem podjąć decyzję.
     Wybrałem dalsze poszukiwania Jonghyuna. Zacząłem przeszukiwać każdy bar i każdą restaurację, ciągle zadając to samo pytanie o średniego wzrostu, przystojnego bruneta. Niestety takich osób było wiele, więc po prostu po chwili zaczynałem pytać czy był tutaj Jonghyun z SHINee. Większość facetów patrzyła się na mnie jak na idiotę, a ich wzrok mówił: "Jasne, Jonghyun z SHINee tutaj był i postawił mi piwo, a ja potem przespałem się z Jessicą z SNSD". Kilka osób mnie rozpoznało, a ja nieświadomie wywołałem małą burzę. Nagle na wszystkich portalach zaczęły się pojawiać informacje o tym, że Kibum szuka Jonghyuna, który najprawdopodobniej zniknął. Wszyscy wiązali to z wczorajszym wypadkiem, który spowodował. Jedni mówili, że obudziło się w nim poczucie winy i poszedł się zabić, a inni, że postanowił uciec z miasta, żeby nie odpowiadać przed sądem.
     Onew przekazał mi wszystkie te plotki na jego temat, a we mnie jeszcze bardziej zagotowała się wściekłość, ale jednocześnie zacząłem coraz usilniej go poszukiwać. Bałem się, że te czarne scenariusze stworzone przez fanów i anty-fanów mogą rzeczywiście się spełnić.
     Byłem coraz bardziej zdołowany i zaczynałem się pomału poddawać. Przetrząsnąłem już chyba wszystkie bary, restauracje, hotele i miejsca, do których mógłby pójść, a dalej go nie znalazłem. Nie miałem już żadnych pomysłów i z tej bezsilności chciało mi się coraz bardziej płakać. Gdzie on był?! Jeśli tylko spotkam tego idiotę to tak dam mu popalić, że mnie na długo zapamięta.


     W końcu się poddałem. Nie miałem już siły. Był środek nocy, a moje pomysły się wyczerpały. Poszedłem do parku i usiadłem na ławce, nie zważając na to, że była cała zasypana śniegiem. Oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Nie wytrzymałem i z moich oczu popłynęły słone łzy. Martwiłem się o niego. Cholernie się martwiłem. Gdzie ten idiota jest? Powinien już przecież dawno wrócić do domu.
     Moja podświadomość podsuwała mi do głowy coraz to dziwniejsze scenariusze. Już wyobrażałem sobie, że był pijany, przewrócił się gdzieś i leży w zaspie śniegu, pomału zamarzając. Albo, że wdał się w jakąś głupią bójkę, a ktoś go tak potraktował, że teraz leży nieprzytomny lub, co gorsze, cały we krwi w jakimś zaułku. Któregoś dnia naprawdę oszaleję przez tego głupka. Co on sobie w ogóle myśli? Nie może tak po prostu znikać... Nawet jeśli chciał od tego wszystkiego uciec to powinien się chociaż ze mną pożegnać.
     Na myśl o pożegnaniu zacząłem płakać jeszcze bardziej. Idiota, idiota, idiota... Co on robi z moim życiem?
     Po kilkunastu minutach wziąłem się w garść i zacząłem wycierać zmarzniętymi dłońmi swoje policzki, jednak te niewytarte łzy lekko zamarzły na mojej twarzy i stworzyły na niej skorupę. Dopiero po kilku próbach udało mi się pozbyć jej z policzków.
     W dalszym ciągu siedziałem na tej ławce, ale teraz wpatrywałem się w niebo, zastanawiając się, co tym razem powinienem zrobić. Na pewno nie zrezygnuję z jego poszukiwań, ale jakie opcje mi jeszcze zostały? Gdzie jeszcze nie byłem? Starałem się stworzyć w głowie mapkę wszystkich miejsc, w których Jonghyun mógłby być, ale zanim je wszystkie skrzętnie poukładałem to rozmywały się przede mną. Czułem się taki bezsilny. Nie wiedziałem co mam robić.
     Może wrócił jednak do domu, a ja na darmo siedzę tutaj i go szukam.
     Po dłuższej chwili podniosłem się z ławki i zacząłem rozglądać w około. Skierowałem się wgłąb parku i szedłem powolnym krokiem, starając się rozglądać na wszystkie strony, żeby wypatrzeć Jonghyuna gdyby się gdzieś pojawił. Niestety nigdzie go nie było.
     Dotarłem do centrum parku, do małej fontanny i tam zobaczyłem coś znajomego. Ktoś pochylał się nad fontanną i zatapiał palce w zimnej wodzie. Wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, ale widziałem, że cały się trząsł. Nie wiedziałem czy to od płaczu, który nim wstrząsał, czy od zimna.
     Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że to Jonghyun. Moje serce od razu zaczęło szybciej bić, a nogi odruchowo poprowadziły mnie w jego kierunku. Starałem się powstrzymać od biegu, ale byłem niemożliwie szczęśliwy z tego, że wreszcie go znalazłem. On po dłuższej chwili również mnie zauważył, a gdy nasze spojrzenia się spotkały nagle wszystkie te uczucia we mnie eksplodowały i po moich policzkach automatycznie potoczyły się słone łzy. Jonghyun wstał, a ja szybko do niego podbiegłem i otoczyłem go swoimi ramionami, przyciskając do siebie najmocniej jak potrafiłem. Zacząłem płakać jeszcze bardziej, a po chwili usłyszałem, że Jjong również płacze.
     Dopiero po dłuższej chwili odsunąłem się od niego na tyle, żeby zobaczyć jego twarz.
     - Nie waż się tego więcej robić, zrozumiałeś?! - krzyknąłem do niego i odsunąłem się jeszcze bardziej, a po chwili uderzyłem go pięścią w klatkę piersiową. - Co ty sobie w ogóle wyobrażałeś? Czy ty wiesz jak ja się o ciebie martwiłem?! Myślałem, że umrę jak Onew i Minho powiedzieli mi, że zniknąłeś! Szukałem cię przez prawie całą głupią noc! Jak mogłeś tak po prostu zniknąć?
     Jego obraz coraz bardziej zacierał się przed moimi źrenicami ze względu na łzy, którymi wypełniały się moje oczy. Bezsilnie zacisnąłem swoje pięści na jego koszuli, potrząsając nim kilkakrotnie dla wzmocnienia moich słów. On tylko patrzył się na mnie i wziął moją twarz w swoje dłonie, wycierając kciukami moje policzki.
     - Bummie, ciii... - szeptał do mnie. - Przepraszam, przepraszam, słyszysz? Nie zrobię już tego więcej. Jestem tutaj. Już nigdzie nie idę, będę zawsze przy tobie, rozumiesz? - Objął mnie swoimi dłońmi i przycisnął do swojej klatki piersiowej, a ja poddałem się temu, znajdując ukojenie w cieple jego ciała. - Niedługo będziesz miał mnie naprawdę dość. Nie odstąpię cię już na krok i nie będziesz mógł się mnie pozbyć, wiesz? Nigdy już od ciebie nie odejdę i jednocześnie nie pozwolę ci nigdzie pójść. Nie zostawię cię, obiecuję.
     Mówił to wszystko bardzo szybko i desperacko, a ja dopiero po jakiejś chwili odchyliłem się i wyrwałem lekko z jego objęć, obejmując swoimi palcami jego szyję i spoglądając w jego oczy.
     - Byłem u Sekyung... - zacząłem i poczułem, że Jonghyun lekko zesztywniał. - Już o wszystkim wiem. Powiedziała mi wszystko. Wiem jaki był powód waszej kłótni - Jjong spojrzał na mnie przestraszonymi oczami, a mi nagle zachciało się śmiać. Naprawdę aż tak bardzo martwił się o to, że jego uczucia zostaną odkryte? Przecież nawet Sekyung połapała się w tym, że mi na nim zależy.
     Posłałem w jego kierunku promienny uśmiech i przysunąłem się jeszcze bliżej niego. Tak blisko, że zamknąłem wszystkie te niewypowiedziane obawy w jego ustach swoimi wargami. Nareszcie jesteśmy wystarczająco blisko. Czułem, jakby każda część mojego organizmu ożyła na nowo, gdy poczułem smak jego ust. Czułem się tak, jakby to właśnie tam był mój dom od zawsze; jakby los czekał na to, żebym się wreszcie połapał, że to Jonghyun jest dla mnie wszystkim.
    On wreszcie się rozluźnił i zacisnął swoje palce na dole moich pleców, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, tak że nasze ciała złączyły się ze sobą. Odwzajemnił mój pocałunek z jeszcze większą intensywnością, a ja poddałem się temu bez żadnych oporów. Wreszcie moje usta znalazły dla siebie odpowiednie miejsce. Jednak nie był to zwykły pocałunek, który wymienia para zakochanych na pierwszej randce. Ten pocałunek to kwintesencja najgłębszego uczucia, jakie człowiek nosi w swoim sercu - bezbrzeżnej miłości do drugiej osoby.
     Z dotyku jego ust i języka przepływało niesamowite ciepło, które uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą i pobudziło wszystkie moje zmysły. Przeniknęło mnie do głębi, a mój rozum w kółko i przez resztę życia będzie odtwarzał tę scenę, jak najpiękniejszy film na świecie. Każda cząsteczka mojego ciała była upojona ciepłem naszych stykających się ciał; dłońmi, które obejmowały moje plecy; wilgotnymi wargami, które złączyły się ze sobą w miłosnym tańcu.
    Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Odsunąłem się powoli od Jonghyuna i spojrzałem na niego swoimi błyszczącymi oczami. Zauważyłem, że wziął głęboki oddech. Przesunąłem swoją dłoń na jego serce i poczułem pod palcami, że bije w tym samym przyspieszonym rytmie co moje.Widziałem, że na jego policzkach wykwitł podobny rumieniec, a w jego oczach zobaczyłem ten sam blask. Uśmiechnąłem się do niego, a on to odwzajemnił po czym zaczął uspokajać oddech, wypuszczając powoli powietrze z płuc. Jego tęczówki aż wirowały od nadmiaru emocji.
     - Kibum... - szepnął cicho do mojego ucha ciągle drżącym głosem, ponownie mnie przytulając. - Może to banalne, ale muszę to powiedzieć: Zależy mi na tobie. Nawet nie wiesz jak długo czekałem na to, żeby móc cię pocałować i powiedzieć ci to wszystko. - Po chwili spojrzał mi w oczy i przejechał palcem po moim policzku, uśmiechając się tym swoim czarującym uśmiechem.
     Najpiękniejszą rzeczą na świecie, jest zobaczyć szczery uśmiech osoby, którą kochasz. Miałem ochotę się znowu popłakać. Och, ale ze mnie beksa, naprawdę. Ale to nie moja wina, że reagowałem tak za każdym razem, gdy ogarniały mnie silne uczucia. Uśmiechnąłem się do niego i odnalazłem swoją dłonią jego rękę, zaciskając swoje palce wokół jego.
     - Jesteś dla mnie wszystkim - powiedziałem cicho i złożyłem na jego ustach słodki pocałunek.
     Zacząłem się zastanawiać czy takie buziaki, trzymanie za ręce i przytulanie stanie się dla nas codziennością. Nagle będę mógł robić to wszystko, co chciałem robić od zawsze. Jonghyun spojrzał na mnie i zaśmiał się wesoło, ściskając moją dłoń.
     - Czyli wreszcie dla ciebie istnieję, hm? Długo ci zeszło, żebyś się wreszcie o tym przekonał - odpowiedział mi swoim aksamitnym głosem, a ja czułem się zagubiony po usłyszeniu jego słów.
     Co on właściwie miał na myśli? Przecież zawsze dla mnie istniał; zawsze był dla mnie najważniejszy. Stał przy mnie, gdy Tae zapadł w śpiączkę i to na jego ramieniu mogłem się wypłakać. Nagle do mnie dotarło. No tak, chodziło mu o tę sytuację w szpitalu, kiedy wykrzyczałem, że nie chcę go znać i że dla mnie nie istnieje.
     - Ja... Wiesz, że nie o to mi chodziło - zacząłem się tłumaczyć, a on tylko popatrzył na mnie z uniesioną brwią ku górze, jakby wiedział co naprawdę wtedy myślałem. - No dobra, dobra. Byłem na ciebie wściekły,  bo ty nie rozumiałeś tego, co czuję.
     - Nie Bummie - szepnął do mnie, mocniej mnie do siebie przygarniając. - To ty byłeś jedynym, który nie rozumiał swoich uczuć. Ja zawsze cię rozumiałem i dobrze wiedziałem, co do ciebie czuję, jednak to ty nigdy nie starałeś się niczego zrobić w kierunku tego, żeby się dowiedzieć jak to między nami jest.
     Wysunąłem się z jego objęć i odszedłem jeden krok do tyłu, żeby móc spojrzeć na jego twarz.
      - W takim razie o co chodziło z tą chorą sytuacją z Sekyung? Dlaczego z nią byłeś? - mój głos drżał, ale było słychać w nim niesamowite napięcie i zdenerwowanie.
      Jonghyun spojrzał na mnie lekko spanikowanym wzrokiem i od razu chwycił mnie za obydwie dłonie, przyciągając z powrotem do siebie.
      - Sekyung to była pomyłka - powiedział po dłuższej chwili. - Chciałem się przekonać, czy jestem w stanie o tobie zapomnieć, czy potrafiłbym być z kimś innym niż ty. Ale nie mogłem. Ciągle myślałem tylko o tobie i to właśnie ciebie chciałem widzieć przy swoim boku.
      Jego odpowiedź mnie rozczuliła. Aż miałem ochotę zacząć płakać ze szczęścia. Nie myślałem teraz o tym, że to nieładnie z jego strony, iż potraktował Sekyung jak eksperyment. Byłem zbyt szczęśliwy, żeby móc cokolwiek powiedzieć, więc po prostu ponownie mocno wtuliłem się w jego klatkę piersiową i chłonąłem jego zapach.
     Nie wiem jak długo staliśmy tak razem, gdy usłyszałem jego głos:
     - Bummie... Może lepiej wracajmy do domu? Nie chcę, żebyś mi się przeziębił, a jest naprawdę bardzo zimno.
     Pokiwałem lekko głową, ciągle wtulony w jego koszulę, jednak po chwili odsunąłem się od niego o jeden krok, a moja dłoń sama znalazła swoje miejsce w jego ręce. Poszliśmy razem do domu ze splecionymi dłońmi. Nie zważaliśmy na to, co inni mogą o nas pomyśleć. Najważniejsi byliśmy my. Inni nie mogą nic zrobić z naszą miłością, bo ona należy tylko do nas.
     Po kilkunastu minutach dotarliśmy do naszego dormu. Był środek nocy, więc wszyscy już spali, a my czuliśmy się jak nastolatki, które potajemnie wracały do domu po kilku pierwszych w życiu piwach. Niestety to nie alkohol nas tak odurzył, ale miłość. Czyste i bezbrzeżne uczucie. Szybko ściągnęliśmy z siebie zimowe ubranie i poszliśmy na górę. Na piętrze się na chwilę zatrzymaliśmy.
     Przecież teraz każdy z nas spał w innym pokoju, a żaden nie chciał się rozstać z drugim. Spojrzałem porozumiewawczo na Jonghyuna i bez zbędnych komentarzy podszedłem razem z nim do jego pokoju.
     Nic tu się nie zmieniło odkąd się wyprowadziłem ponad tydzień temu. Z tym małym wyjątkiem, że Jjong przeniósł się na moje łóżko i spał teraz tam, gdzie ja kiedyś. Spojrzałem na niego i zacząłem się śmiać.
     - Aż tak ci mnie brakowało, że postanowiłeś spać na moim miejscu? - powiedziałem rozbawiony, spoglądając w jego oczy z uniesionymi brwiami.
     - Wiesz... Nie mogłem się do ciebie przytulić, więc chciałem mieć chociaż jakąś cząstkę ciebie dla siebie. - Powiedział, uśmiechając się swoim czarującym uśmiechem i obejmując mnie od tyłu dłońmi w pasie. Po chwili poczułem, a nawet usłyszałem, że głośno pocałował mnie w szyję.
     Jednocześnie mnie to rozśmieszyło, jak i rozczuliło, ale również poczułem jak przez moje ciało przepływa przyjemne ciepło. Odwróciłem się w jego kierunku i zmierzwiłem mu włosy swoją dłonią, na co on zareagował naburmuszoną miną, która wywołała we mnie westchnienie aww~, więc moja dłoń automatycznie znalazła się na jego policzkach, żeby odpędzić tę minkę. Po chwili chwyciłem palcami kąciki jego ust i uniosłem je ku górze w namiastce uśmiechu, na co Jjong zareagował wesołym śmiechem.
     Chciałem, żeby było tak między nami na zawsze. To było dobre. Cieszyłem się z tego, że mogę się tak beztrosko przy nim zachowywać i nie zastanawiać się nad tym, czy odbierze w zły sposób moje intencje.
     - Chodźmy spać - powiedziałem po chwili i ziewnąłem przeciągle. - Jestem naprawdę zmęczony. Nie spałem całą poprzednią noc.
     - A dlaczego? - spytał z zabójczym uśmiechem na ustach, podnosząc jedną brew ku górze i dobrze wiedząc co wczoraj zaprzątało moje myśli. Czy to było tak oczywiste, że nie mogłem wyrzucić obrazu jego półnagiego ciała ze swoich myśli?
     - Przestań! - roześmiałem się wesoło i uderzyłem go dłonią w ramię, na co on zareagował jeszcze większym śmiechem.
      Bez żadnych wyjaśnień wsunąłem się pod jego kołdrę i zrobiłem dla niego miejsce, a Jonghyun szybko zajął je koło mnie. Nie musiałem nic mówić. Od razu przygarnął mnie do siebie, a ja ułożyłem się wygodnie na jego torsie, wsłuchując się w bicie jego serca.
      - Dobranoc Bummie - szepnął do mnie i poczułem, że pocałował mnie we włosy.
      Nigdy nie spałem tak dobrze jak tej nocy. Bicie serca Jonghyuna ukołysało mnie do snu. Tej nocy nic mi się nie śniło. Ten jeden jedyny raz żaden, nawet najpiękniejszy, sen nie mógł być lepszy od rzeczywistości.

4 komentarze:

  1. Awww~
    Awwwwwwwwwwwwwwwww~
    Jakie to było piękne, rozczulające, cudowne, miłe, słodkie... epitetów mi brakuje... rany, wybaczam Ci te wszystkie wredności, jakimi nas wcześniej uraczyłaś, naprawdę, kocham cię, jesteś cudowna, ten rozdział jest cudowny... *^*
    Awww~
    Mam takie przyjemne ciepełko na sercu. Miałam nadzieję, że tak właśnie się między nimi potoczy i na szczęście tak właśnie się stało, baardzo się cieszę. Choć niepokoją mnie trochę słowa, że chcesz jeszcze trochę im życie pokomplikować, ale chyba muszę to przeżyć. ;-; Zresztą wiem, że po cierpieniu przychodzi jeszcze większe szczęście, więęc... Whoah, czuję się taka... spełniona po tym parcie (wreszcie. c: ), co nie zmienia faktu, że na następny będę czekać z ogromną niecierpliwością. Oneshota również jestem bardzo ciekawa. Dzięki Tobie jeszcze bardziej lubię weekendy, bo wtedy się Twoje notki pojawiają. :D
    Dobrze, że trochę wyjaśnisz nam sprawę 2min, bo jestem ciekawa co też Minho zamieszał... aczkolwiek póki co jestem pod urokiem akcji JongKey, których tak pełno tu było. Uwielbiam takie opowiadania, wiesz? Zawsze poprawiają mi humor i tak jest również tym razem. A nastrój miałam dzisiaj okropny... do tego momentu. Gamawoo, słońce, rządzisz.
    Jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział to zaczęłam jakoś dziwnie podskakiwać na krześle i rozsyłałam wiadomości na gg, tt "AW, DODAŁA ROZDZIAŁ". XD Bere nie zrozumiesz, Bere to dziwak, ale taki, który lubi się zagłębiać w yaoicowy świat Jonghyuna i Key. Bo przecież oni tworzą taką cudowną parkę, prawda?
    Coraz bardziej zaczynam lubić Sekyung, tak samo jak Kibummie. W sumie całkiem miła z niej dziewczyna~. Dobrze, że zrozumiała sytuację chłopaków. Czyżby to był początek ich przyjaźni? XD Kyah, to by było ciekawe, nie powiem.
    Part niby długi, faktycznie, ale mi minął jakoś dziwacznie szybko... Zaczęłam czytać i nagle się skończyło. ;-; Może oszczędzę Ci słodzenia na temat tego, że świetnie piszesz...
    A nie, jednak nie oszczędzę - masz boski styl. :oo Talent, to się nazywa talent!
    Okej, kończę ten swój niezrównoważony monolog, dodam jeszcze, że chyba też sobie to wydrukuję i zrobię z tego książkę (nawet narysuję okładnę, aww~). Życzę czasu, chęci i niech wena będzie z Tobą.
    Pozdrawiaam~

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest następny! Juuuuupiii~!!! ^^
    Na początek jedna sprawa, która razi moje biochemowe oko... tzn. "Jego obraz coraz bardziej zacierał się przed moimi tęczówkami (...)". Człowiek widzi źrenicami, tęczówki jedynie porcjują ilość światła, które dociera dosiatkówki przez źrenicę... koniec wykładu ;)
    Kurczę, nareszcie się dobrze dzieje ^^ kochane, słodziutkie JongKey *.* Jak Key go szukał aww~~ i do tego ta fontanna... i romantyczna zimowa sceneria *.* bosko! Najsłodsze z najsłodszych działo się chyba w pokoju Jonghyuna... omo~ nareszcie szczęśliwi! *.* Aisha, aż mi się źle robi, jak pomyślę, że chcesz nam jeszcze zafundować trochę pokręconej akcji... no bo już jest tak dobrze! ^^
    Normalnie Sekyung nie wydaje mi się już taka zła i tragiczna... spoko laska. Też bym się pewnie źle czuła przegrywająv z CHŁOPAKIEM w wyścigu o serce Jjonga xd Trzymam kciuki za jej szczęście... może z Onew? Haha
    Niezmiennie jestem ciekawa, co wydarzyło się pomiędzy 2min...co powiedział Monho, nooo? Xd na szczęście za 2 tyg się dowiem xd
    Ej... wiesz, że chyba dzięki tb i temu słodkiemu rozdziałowi wróciła mi wena? ^^ Może blokada poszła się jebać i za sprawą tego tekstu bd mogła znów pisać? ^^
    Podsumowując, extra mega zajebiście, chcę więcej, pisz szybko!! :P
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm, okay, Sekyung zdobyła u mnie plusik, taki niewielki ale zawsze to coś. Trochę zaskoczyła mnie jej reakcja, bo najpierw taka niemiła, a potem każe Key iść pogadać z Jjongiem, ja mimo wszystko chyba nie potrafiłabym popychać kolesia w ręce chłopaka, do którego coś czułam. Fakt, pewnie niedługo minie jej ta cała miłość czy co to tam czuła do Jjonga, ale na razie to chyba jeszcze świeże było... No, zachowała sie, jak Matka Teresa, nie powiem ^^ Ale mniejsza z nią! Nareszcie chłopcy się ogarnęli i są razem! Jeszcze ta scena, jak poszli do ich dawniej wspólnego pokoju i okazało się, że Jjong spał w łóżku Key, żeby mieć choć cząstkę jego... *.* Uwielbiam ich!

    Dobra, a teraz tak na podsumowanie... Nie wiem, czy uwierzysz, czy też nie, ale pochłonęłam wszystkie 10 rozdziałów w przeciągu dwóch godzin z niewielkim przerwami na występy w X-Factorze *,* Przyznam, że zabierałam się do tego odkąd na tym blogu pojawił się bodajże 8 rozdział, ale zawsze brakowało mi czasu. Albo pisałam swoje shoty, albo robiłam coś do szkoły, czy oglądałam wywiady z moimi kochanymi chłopakami z EXO i zawsze mi to uciekało. Ale wczoraj sobie mówię, że w końcu muszę przeczytać Twoje opowiadanie, bo tak i koniec kropka. Zrzuciłam sobie wszystkie rozdziały na fona i czytałam w łóżku. Aż mnie oczy potem bolały, ale chciałam doczytać do ostatniego rozdziału, żeby móc być na bieżąco i jestem! A przy tym jestem z siebie dumna, że się nie poddałam! Opowiadanie jest genialne, od początku Twój styl pisania przypadł mi do gustu, bo nie owijasz w bawełnę, ale przekazujesz wszystko jasno i wyraźnie. Niekiedy czytając opowiadania mam wrażenie, że autorki na siłę starają sie pisać takim wyniosłym stylem i potem nie wiadomo o co im dokładnie chodziło i ja już się zaczynam gubić, a potem przypominam sobie, że ten zawiły opis dotyczył zwykłego pocałunku. Nie,to nie jest dla mnie. Ja tam lubię i pisać prosto i czytać opowiadania napisane lekkim stylem, przy którym można się odprężyć po całym dniu spędzonym na nudnych wykładach.

    Chyba teraz ja przynudzam, ale chciałam jakieś podsumowanie zrobić, bo chyba te moje poprzednie komentarze nie są jakieś rewelacyjne, ale tak to już mam jak zaczynam się czymś wyjątkowo jarać ^^ Okay, to kończę swój wywód i czekam na tego shota, co to wspomniałaś o nim i oczywiście kolejny rozdział! *.*

    /aegyotastic/

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak internetu jest naprawdę dobijający. Jednak teraz, niezmiernie cieszę się, że mogę siedzieć przed komputerem i napisać dla ciebie komentarz. Zaczynając:
    Miałam łzy w oczach po przeczytaniu tego rozdziału. Wewnątrz, aż roznosi mnie z emocji, jednak one nie potrafią się uzewnętrznić. Zapewne przy normalnym życiu i normalnym nastawieniu do niego, ryczałabym zlatując z krzesła, jednak ku mej uciesze tak się nie stało.
    Chyba pierwszy raz widzę Sekyung w tak pozytywnym świetle. Na ogół pisarki robią z niej wyrafinowaną ździrę, a tu proszę - jaka miła niespodzianka. Nie będę jednak wychwalać jej zachowania, ponieważ czas może zmienić moją opinię.
    Aww... Mój ulubiony pairing w dziesiątym rozdziale nareszcie wyznał swoje uczucia. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo nie ma nic lepszego jak wyjawiona miłość pomiędzy Key, a Jjongiem. <3
    Zmartwiłaś mnie okropnie, jak przeczytałam, że Jonghyun zniknął. Tego naprawdę się nie spodziewałam. Zresztą tak samo jak twoje słowa - że chcesz jeszcze pokręcić między JongKey. Nie rób tego, błagam. Przez dziewięć rozdziałów nie oszczędziłaś nam bólu odnośnie niespełnionego kontaktu między chłopakami, a teraz - gdy już są razem chcesz ich posprzeczać. Tak się nie robi!~~~:P
    Twój styl pisania jest rewelacyjny, a ja z każdym rozdziałem co raz bardziej ci go zazdroszczę. Piszesz cudownie! Naprawdę imponująco <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń