wtorek, 19 marca 2013

[Love make us liars: Rozdział 6] We will always be more than just friends.

Tytuł opowiadania: Love make us liars
Rozdział: VI
Tytuł rozdziału: We will always be more than just friends.
Paring: Jonghyun x Key (JongKey), paring poboczny: Taemin x Minho (2MIN)
Ostrzeżenia: brak


     Kibum spał na mojej piersi, jednak ja nawet na chwilę nie zmrużyłem oka. Nie potrafiłbym zasnąć. Nie po tym, co się dzisiaj wydarzyło. Cały czas roztrząsałem wydarzenia z dzisiejszego dnia. Dlaczego Tae próbował się zabić? Co się działo pomiędzy nim a Minho? I... Dlaczego Key powiedział, że Minho nie zasługuje na niczyją miłość? Czyżby oni... Nagle uderzyło go to ze zdwojoną siłą. No tak, to wiele by wyjaśniło, gdyby Tae czuł coś więcej do Choi. Zawsze był blisko niego. Zawsze trzymali się razem. Tae wiedział, gdy coś dzieje się z Minho i nie było momentu, w którym by mu nie pomógł. Biedny młody. A Key... On musiał o wszystkim wiedzieć. Dlatego tak wybuchnął przy Choi. Kibuma i maknae połączył wspólny sekret. Poczułem, że w środku dusi mnie z zazdrości, ale nie pozwoliłem temu uczuciu trwać ani chwili dłużej. Kibum mógł mieć przecież innych przyjaciół, nie jestem dla niego całym światem.
     Starałem się zasnąć. Nie mogłem. Patrzyłem na twarz Key, który spokojnie spał z lekko rozchylonymi ustami. Fajnie znowu mieć go tak blisko siebie. Gdy nie dzielą nas żadne sekrety. No może nie do końca... Sam mam przed nim sekret, którego nigdy nie będę mógł mu wyjawić, a jeśli się o tym dowie to obym był daleko, bo nie chcę narazić się na jego gniew i smutek.
      Po kilkudziesięciu minutach Kibum zsunął się z mojej klatki piersiowej i obrócił plecami do mnie. Wykorzystałem to i wstałem, bo usłyszałem na dole trzask drzwi. Szybko zbiegłem po schodach, mając nadzieję, że to Onew lub Minho, może któryś z nich wreszcie powiedziałby mi coś na temat stanu Taemina i tego, co się wydarzyło wcześniej.
     Ale to nie był żaden z nich. W drzwiach domu stał nasz menadżer. Kiedy tylko zobaczyłem go stanąłem jak wryty i nie miałem siły się poruszyć. Tylko nie on. Nie teraz. Chociaż wiedziałem, że spotkanie z nim jest nieuniknione po tym, co stało się z młodym. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się na pozór sympatycznie, ale ci, którzy lepiej go znali wiedzieli ile jadowitości czai się za tym niewinnym wykrzywieniem ust.
     - Jjongie, jak miło cię widzieć - powiedział przesadnie słodkim głosem. - Gdzie jest reszta chłopaków? Słyszałem co stało się z Taeminnie. Mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego mój najlepszy tancerz postanowił nagle się zabić?
     W ostatnim zdaniu usłyszałem niezwykłą wściekłość. Nie zdziwiłem się. Każdy menadżer byłby wściekły o coś takiego. To mogło źle wpłynąć na zespół.
     - Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Przyjechaliśmy z Key do domu, a on zastał go ledwo żywego na ziemi w pokoju. Ani Onew, ani Minho nie chcieli nam powiedzieć jak do tego doszło, a my nie naciskaliśmy, bo wiedzieliśmy jakie to dla nich przeżycie.
     Menadżer spojrzał na mnie i jego twarz wykrzywiła się w kpiącym wyrazie. Pokręcił znacząco głową i klasnął kilkakrotnie w dłonie, uśmiechając się entuzjastycznie.
     - Zauważyłeś, że mówisz o sobie i Key jako "my"? - spytał z ciętym wyrazem w oku. - Jakbyście byli naprawdę bardzo blisko. Może zbyt dobrze wywiązujesz się ze swojego zadania?
     Przystąpił do mnie o kilka kroków, a ja o tyle samo odsunąłem się od niego. W tej chwili usłyszałem odgłos przekręcanego klucza w drzwiach. Byłem wdzięczny, że chłopcy wrócili wcześniej.
     Zobaczyłem ich zbolałe miny i nagle mnie również ogarną przemożny smutek. Rozebrali się z ciepłego ubrania i strzepnęli z włosów płatki śniegu po czym obydwoje usiedli na kanapie, nie zaszczycając menadżera żadnym spojrzeniem.
     - No to co chłopcy? - powiedział nagle odmienionym głosem i klasnął w dłonie, siadając na krześle. - Zwołujemy naradę rodzinną? Jjongie, gdzie jest Key? Przyprowadź go tutaj.
     - Kibum śpi - powiedziałem cierpliwie. - Lepiej, żebyśmy go nie budzili. Przeżywa naprawdę ciężki czas.
     - Tak jak my wszyscy! - wybuchnął szybko Minho i równie szybko ucichł, chociaż widać było, że kipiał ze złości. Nie wiedziałem czy ta złość była wymierzona we mnie, menadżera czy w samego siebie.
     - Okej, w takim razie pozwolimy Divie troszkę pospać, a duzi chłopcy porozmawiają o ważnych sprawach - powiedział z błyskiem w oku oraz cierpkim uśmiechem przeznaczonym tylko dla mnie. - Taeminnie leży w śpiączce, więc na jakiś czas musimy odwołać wasze koncerty, próby, występy publiczne, sesje zdjęciowe i zdjęcia do nowego teledysku. Co prawda przysporzy nam to trochę problemu, ale jestem pewien, że jak tylko maknae wybudzi się to wszystko ruszy na nowo i będziemy mogli pojechać na wielką trasę koncertową.
     Żaden z nas się nie odezwał. Ja ciągle stałem z rękami skrzyżowanymi na piersiach i zaciskałem pięści, żeby nie wybuchnąć. Widziałem, że nie tylko ja wewnętrznie spierałem się ze sprzecznymi emocjami. Wystarczyło spojrzeć na twarz Onew i Minho. W końcu Choi nie wytrzymał.
     - Czy ty widzisz w ludziach tylko zyski? Czy my jesteśmy dla ciebie cyferkami, które możesz sobie kalkulować i zastanawiać się, ile tym razem przyniosą ci zysku? Otoż nie. Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak ty, więc nie masz prawa mówić o Taeminie jak o przedmiocie! Nie rusza cię to, że jeden z twoich wychowanków jest w śpiączce, z której może się w ogóle nie wybudzić?! Nie istnieje dla ciebie coś takiego jak ludzkie uczucia? Mógłbyś chociaż udawać, że ci na nas zależy!
     Onew starał się go powstrzymać, ale Minho najwyraźniej nie mógł tego znieść. Nie dziwiłem mu się. Też miałem ochotę wykrzyczeć menadżerowi wszystko w twarz i rozkwasić mu nos. Choi podniósł się z kanapy i szybkimi krokami przemierzył cały salon po czym usłyszałem jak zatrzasnął drzwi do swojego pokoju na piętrze.
     Została z nami cisza. Nikt nie odezwał się ani słowem. Minho powiedział wszystko to, co sami chcieliśmy wykrzyczeć. Menadżer chyba nawet się nie przejął. Wstał z krzesła, ubrał się i wyszedł, trzaskając drzwiami tak jak Choi. Zostałem sam z Onew. Zawisły pomiędzy nami wszystkie te niewypowiedziane pytania. Usiadłem obok niego i spojrzałem w zasępioną twarz lidera.
     - Onew, mógłbyś mi powiedzieć co wydarzyło się między Taeminem a Minho? - spytałem cicho, nie chcąc go zdenerwować.
     - Och Jjongie... - westchnął przeciągle. - Najlepiej, żeby to oni sami ci to wytłumaczyli. Nie pytaj teraz. Poczekajmy aż Tae się wybudzi.
     Skinąłem lekko głową, chociaż i tak miałem do niego jeszcze wiele pytań. Zadałbym je, gdyby nie dziwna reakcja lidera, który przysunął się bliżej mnie i wtulił się we mnie, zaciskając powieki. Przygarnąłem go do siebie i pogłaskałem po głowie, dziwiąc się jego zachowaniu.
     - To mnie przerasta - odezwał się po kilku chwilach. - Bycie liderem jest fajne, dopóki prowadzę was na scenie, jednak ciężko mi rozwiązywać wszystkie spory między wami. Nie zawsze będę przy was. Musicie się nauczyć radzić sobie z wszystkim jak dorośli mężczyźni, a nie cały czas latać do mnie.
      Nie odpowiedziałem nic. Czasami wystarczy, że posiedzi się z kimś i wysłucha go, nic nie mówiąc. Ta osoba często właśnie tego potrzebuje. Po prostu przygarnąłem go bliżej siebie i objąłem mocno ramionami, głaskając kojąco po włosach.

      Widziałem całą tę scenę. Wstałem kilka minut wcześniej. Nie mogłem spać spokojnie, bo nie czułem Jonghyuna przy mnie. Nie słyszałem co do siebie mówią, ale ta czułość Jjonga mnie przeraziła. Ze mną nigdy tak się nie zachowywał. A może jednak? Przypomniałem sobie jego roześmianą twarz kiedy wylądowaliśmy na ziemi po skoku ze spadochronu. To wspomnienie wydawało się bardzo odległe, jednak te wydarzenia miały miejsce dzisiaj rano. Kiedy zobaczyłem Onew wtulonego w Jonghyuna coś zakuło mnie głęboko w sercu. Chciałem, żeby to mnie tak przytulał. Ale przecież przytulał. To w jego ramię płakałem, gdy zobaczyłem Taemina podpiętego do aparatury w szpitalu. Byłem tak owładnięty smutkiem, że prawie zapomniałem o tym wydarzeniu. Nagle wszystko do mnie wróciło. Kojące ciepło jego ciała, która mnie uspokajało. Nigdy nie czułem się tak na miejscu, jak w jego ramionach.
      Moje emocje mnie przeraziły. Czułem bezbrzeżne uczucie w związku z tamtymi chwilami. Czyżbym naprawdę poczuł coś więcej do Jjonga? Przecież to zawsze był tylko przyjaciel i nigdy nie myślałem o nim w takich kategoriach. Jednak nie mogłem zaprzeczyć, że teraz stał mi się bliski.
      Było już dobrze po 22, więc Onew zostawił Jonghyuna i usłyszałem, jak mówił, że idzie spać. Postanowiłem wykorzystać tę sytuację i pójść do chłopaka. Widziałem, że zajmował się mną bardziej kiedy byłem smutny, więc postanowiłem, że będę zachowywał się jakbym dalej był owładnięty tymi złymi emocjami. W sumie nie mijało się to za bardzo z prawdą.
      Wszedłem do pokoju smętnym krokiem i przywołałem na twarz wyraz głębokiej nostalgii. Jonghyun od razu mnie spostrzegł i wstał z kanapy, podchodząc szybko w moim kierunku. Widziałem, że subtelnie się do mnie uśmiecha.
      - Nie śpisz już? - spytał cicho i odgarnął mi włosy z twarzy, spoglądając w moje oczy.
      - Nie, chyba się wystarczająco wyspałem - odpowiedziałem i posłałem mu lekki uśmiech. - Jak na ironię jest wieczór i teraz powinienem się kłaść spać, a czuję się bardziej żywy niż w ciągu dnia.
      Zaśmiał się, odchylając lekko głowę do tyłu. Tak dobrze znałem ten ruch. Naprawdę go rozśmieszyłem. Nie wiem czy była to kwestia tego co powiedziałem, czy tego, że dobrze czuł się w moim towarzystwie.
      - Idziesz spać? - spytałem po chwili, chcąc przerwać narastającą ciszę.
      Miałem nadzieję, że Jonghyun wcale nie jest zmęczony i że zostanie ze mną tutaj chociaż na chwilę. Chciałem spędzić z nim jak najwięcej czasu. Może oglądnęlibyśmy jakiś film albo pośmiali się z głupich filmików, które często nagrywaliśmy. Było tak wiele możliwości, ale Jonghyun stłamsił je wszystkie jednym słowem:
      - Możliwe - westchnął ciężko i przeczesał ręką włosy. - Jestem trochę zmęczony po dzisiejszym dniu. A czemu pytasz?
      - Ech, nic, nic - powiedziałem cicho. - W takim razie idź spać, ja tu jeszcze chwilę posiedzę.
      Wcale nie miałem na to ochoty. Nie chciałem siedzieć tutaj sam na sam ze swoimi uczuciami i myślami. Chciałem być tam gdzie Jjong i wykonywać jak najwięcej rzeczy przy nim. Może gdybym go poprosił to zostałby ze mną? Nie, nie warto. Musi się wyspać, bo jak nie to będzie strasznie rozdrażniony, a tego nie chciałem. Jednak on tylko spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i uniósł lekko jedną brew ku górze.
      - Jeśli chcesz to dotrzymam ci towarzystwa. Raczej głupio byłoby spędzić całą noc samemu.
      Serce zabiło mi szybciej. Nawet nie zrozumiał, że odczytałem w tej wypowiedzi podwójny kontekst. Och, dobrze, że było ciemno, bo nie chciałbym, żeby Jjong zobaczył rumieniec, który wpełzł na moje policzki.
      - Nie, ja.. - zająknąłem się, a przez moje myśli przeleciało tysiąc odmiennych scenariuszy. - Może jednak lepiej chodźmy spać.
      Pośpiesznie oddaliłem się w stronę naszego wspólnego pokoju i usłyszałem za sobą śmiech Jonghyuna. Dlaczego nagle było mu tak do śmiechu? Wszedłem do pokoju i usiadłem na swoim łóżku po czym wsunąłem nogi pod kołdrę i wziąłem pierwszą lepszą książkę, udając, że czytam. Jonghyun w ciszy usiadł na swoim łóżku i spojrzał na mnie przelotnie, a następnie zaczął wpatrywać się w sufit. Po chwili usłyszałem odgłos przychodzącej wiadomości. Wyrwało mnie to od czytania i zobaczyłem, że to Jonghyun dostał SMS. Spojrzałem na jego twarz i zobaczyłem, że się uśmiecha do ekranu. Zaczął coś szybko odpisywać, a ja ledwo powstrzymałem się od zadania pytania z kim pisze.
      Po kilku nieskończenie długich minutach Jjong powiedział, że idzie pod prysznic. Tylko na to czekałem. Gdy zamknął za sobą drzwi do łazienki, wziąłem do ręki jego telefon i zacząłem przeszukiwać jego wiadomości. Czułem, że robię coś złego, ale musiałem się przecież dowiedzieć z kim pisał. Okazało się, że pisał z dziewczyną. Miała na imię Sekyung. A wiadomości świadczyły raczej o ich zażyłości. Pisali do siebie prawie jak para. Nagle we mnie zawrzało. Miałem ochotę rzucić jego telefonem i zrobić krzywdę jego właścicielowi.
      Kiedy Jonghyun pojawił się w drzwiach udawałem, że o niczym nie wiem. Siedziałem pochylony nad książką, a przedmiot mojej wściekłości leżał w tym samym miejscu, w którym Jjong go zostawił. Nie mogłem się na niczym skupić. Głupi idiota. Zachowywał się jakby naprawdę mu na mnie zależało, a tutaj okazuje się, że umawia się z jakąś głupią laską za plecami. I w czym niby ona była lepsza ode mnie? Ja z pewnością byłem ładniejszy.
       Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jonghyuna:
       - Bummie - spytał z troską - wszystko w porządku? Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowanego.
       Zacisnąłem wargi i pokręciłem głową, wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni, żeby nie zacząć się na niego wydzierać.
      - Wszystko jest w najlepszym porządku - wysyczałem, podkładając książkę z impetem na stół. - Idę spać.
      Zgasiłem lampkę przy łóżku i odwróciłem się szybko do niego plecami, zaciskając oczy, tak żeby spod powiek nie wymknęły mi się żadne łzy. Poczułem, że Jonghyun zbliżył się do mnie i położył mi rękę na ramieniu, ale ja szybko ją odepchnąłem.
      - Bummie! - krzyknął do mnie. - Co się stało? Mów do mnie!
      Chwycił mnie za ramiona, postawił i odwrócił w swoją stronę, patrząc w moje załzawione oczy. Jak tylko zobaczył, że ledwo powstrzymuje się od płaczu jego oczy rozwarły się jak spodki i od razu usiadł obok mnie na łóżku, ujmując moją twarz w swoje dłonie i wycierając policzki tak, jak wtedy na koncercie. Chciałem go od siebie odepchnąć, ale nie miałem siły. Stał się dla mnie zbyt ważny, a ja sobie z tym nie radziłem. Gdzie był teraz Tae, kiedy potrzebowałem kogoś, komu mógłbym się wygadać?
       - Matko, Kibum - powiedział troskliwym głosem. - Dlaczego płaczesz? Chodzi o Tae? On się z tego wyliże, zobaczysz.
       Mówił bardzo szybko i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że mogło chodzić o coś zupełnie innego. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił z wielką siłą. Przez chwilę odebrało mi oddech, ale poddałem się jego uściskowi i wtuliłem się w jego ramiona. Dzisiaj jeszcze poudaję. Poudaję, że wszystko jest w porządku. Że nie ma żadnej dziewczyny, która mogłaby nas rozdzielić. Poudaję, że Jonghyun odwzajemnia moje uczucia, a moje serce wcale nie rozsypuje się na kawałki.
      - Tak, chodzi o Tae - odpowiedziałem bez wahania w głosie. To chyba najpiękniejsze kłamstwo, jakie kiedykolwiek wypowiedziałem. W tym momencie zrozumiałem młodego. Sam miałem ochotę się zabić, a Jonghyun nie mógł o niczym wiedzieć - nie mogłem mu nic powiedzieć o moich uczuciach.


4 komentarze:

  1. ech... a miało być tak pięknie... Niemądry Kibummie, powiedz wreszcie Dinozaurowi, co czujesz i chociaż dwójka będzie szczęśliwa >.<
    Mam ochotę zadźgać menadżera własnymi rękami, no co za szuja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Możesz mi jakoś racjonalnie wytłumaczyć fakt, że się TRZĘSĘ? ;-;
    To Twoja wina. ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę cię, Sekyung. >/////<

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak zazdrosny Jjong o to, że Tae i Key mają jakieś tajemnice, a potem Key zazdrosny o Sekyung. Swoją drogą, została tylko wspomniana, a ja już jej nienawidzę, bo stoi pomiędzy Jjongiem a Key, a to jest powód, by jej nienawidzić. Biedny Key, po co zaglądał do tego telefonu? Tylko się biedaczek zdołował :c Ale i tak nie ma większej szui od menadżera chłopaków! No po prostu... Dobrze mu Minho powiedział! Widzi tylko w ludziach cyferki, podchodzi do tego, co stało sie z Tae, jakby zachorował na grypę, a nie próbował się zabić :c cholera, nienawdzę takich ludzi -.-

    OdpowiedzUsuń