piątek, 15 marca 2013

[Love make us liars: Rozdział 5] You make it easier, when life gets hard.

Tytuł opowiadania: Love make us liars
Rozdział: V
Tytuł rozdziału: You make it easier, when life gets hard.
Paring: Jonghyun x Key (JongKey), paring poboczny:  Taemin x Minho (2MIN)
Ostrzeżenia: brak


     Gdy tylko zauważyłem, że Tae nie ma z chłopakami w kuchni, od razu wiedziałem, że stało się coś złego. Wiedziałem, że tym czymś złym był Minho. Po tym co młody powiedział mi rano nie mogło być inaczej. Głupi zakochany w sporcie dupek. Jeśli zrobił coś Taesiowi to go własnoręcznie uduszę.
     Wybiegłem z kuchni jak oparzony i od razu znalazłem się przy pokoju Taemina. Pierwsze co mnie uderzyło to otwarte drzwi. Przecież młody zawsze trzymał je zamknięte i denerwował się, gdy ktoś wchodził bez pukania. Nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Wszedłem do środka i poczułem jak cała krew odpływa mi w twarzy, krzepnąc w żyłach i zamieniając się w czerwone kostki lodu. Gdybym nie przytrzymał się ściany prawdopodobnie już dawno osunąłbym się na ziemię i zemdlał.
      Tae leżał na łóżku, a pokój wyglądał jakby przeleciał przez niego tajfun. Nie byłoby nic dziwnego w tym, że młody leżał, gdyby nie fakt, że górna połowa jego ciała leżała na łóżku, a reszta poniżej na ziemi. W ręce trzymał puste opakowanie po tabletkach. Miał przymknięte oczy, ale widziałem, że miał wywrócone do góry białka, a usta rozwarł w niemym krzyku.
    Cała ta scena wydała mi się nierealna. Dopiero odgłos upadającego opakowania po tabletkach wyrwał mnie z otępienia. Wydałem z siebie przeraźliwy krzyk. Czułem się, jakbym za chwilę miał umrzeć. Słyszałem odgłosy butów na korytarzu i spanikowany głos Jonghyuna, ale nagle to wszystko wydało się dla mnie odległe. Nie mogłem dłużej powstrzymywać ciemności, która mnie ogarniała. Zamknąłem oczy.

     Na początku myślałem, że to Tae krzyczy, ale gdy zobaczyłem Key w takim stanie moje serce niemal wyrwało mi się z piersi. Dopiero potem zobaczyłem co stało się z młodym. Zaniemówiłem, ale tylko na chwilę i od razu przypadłem do osuwającego się po ścianie Kibuma, który prawdopodobnie skończyłby z rozbitą głową, gdyby nie to, że moje ramiona go podtrzymały.
     - Onew, Minho! - wrzasnąłem na całe gardło. - Dzwońcie po karetkę!
     Położyłem Kibuma na ziemi i podszedłem do Taemina. Wbiłem palce w jego nadgarstek, chcąc sprawdzić puls. Na szczęście był tam wciąż, ale bardzo nikły. Onew i Minho wpadli do pokoju. Zatrzymali się tam otępiali tak samo jak ja, jednak Onew szybciej się zebrał w sobie i poinformował, że pogotowie jest już w drodze. Minho wyglądał, jakby ktoś porządnie przyłożył mu w twarz. Chyba zemdlałby, gdyby Onew nie potrzymał go pod rękę.
     Kilka chwil potem usłyszałem kroki sanitariuszy pogotowia, którzy niemal natychmiast zajęli się młodym.
     - A z nim co? - jeden z nich wskazał na Key, gdy już wynieśli Tae na noszach. - Mamy się nim zająć?
     - Nie - odpowiedziałem szybko i przypadłem do chłopaka. - Za chwilę się wybudzi. Spokojnie - To ostatnie zabrzmiało jakbym bardziej próbował uspokoić siebie niż ratownika.
     - Może jednak weźmiemy go ze sobą - ciągnął spokojnie dalej. - Nawet jeśli tylko zasłabł powinniśmy go wybudzić i sprawdzić czy niczego sobie nie uszkodził przy upadku.
     - Niczego sobie nie uszkodził! - krzyknąłem, opiekuńczo przyciskając go do siebie. - Nie musicie go brać! Wszystko z nim w porządku.
     Sanitariusz westchnął tylko ciężko i wyciągnął do mnie dłoń.
     - Pojedziesz razem z nami i upewnisz się czy nic mu się nie dzieje, w porządku? - powiedział spokojnie.
     Mimowolnie skinąłem głową, ale nie pozwoliłem, żeby go zabrali na nosze. Podniosłem go i wziąłem na ręce po czym zszedłem razem z sanitariuszemi całym zespołem na dół do karetki. Wszyscy wpakowaliśmy się do jednego ambulansu. Dopiero po chwili położyłem Key na łóżku, niedaleko nieprzytomnego Taemina, wokół którego stała cała masa osób podająca mu przeróżne dożylne środki. Ja jednak widziałem tylko Kibuma. Stałem tam koło niego i trzymałem swoją dłoń na jego ręce. Nie poruszyłem się nawet, gdy sanitariusz oznajmił, że jesteśmy na miejscu.

     Miałem naprawdę przyjemne sny. Śniło mi się, że rozmawiałem z ubraniami i ze słodkimi misiami-żelkami, ale niestety jakiś głos wybudził mnie z tego snu.
     - Nic ci nie jest? - pytał namolnie i brzmiał trochę jak bzycząca pszczoła, latająca koło ucha.
     Dopiero po chwili otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą zmartwioną twarz Jjonga. W jednej chwili wszystko do mnie wróciło: lot samolotem, skok ze spadochronem i nieprzytomny Tae. Momentalnie się zerwałem i podniosłem się do pozycji siedzącej przez co zaczęła mnie boleć głowa.
    - Co jest z Tae? - powiedziałem gorączkowo, gdy udało mi się uformować te słowa w ustach.
    Twarz Jjonga wyglądała jakby w jednej chwili postarzała się o dziesięć lat. Siedział koło mnie zmartwiony i chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce. Odetchnął ciężko i zacisnął moją rękę.
     - Tae jest w śpiączce - odpowiedział płaczliwym głosem. - Przedawkował jakieś lekarstwa na sen. Key... On chciał się zabić.
     Tego było za wiele. Musiałem go zobaczyć. Musiałem wiedzieć czy to prawda. Wstałem szybko z łóżka i nawet Jonghyun nie mógł mnie powstrzymać. Zacząłem kluczyć pomiędzy wszystkimi salami i dopiero, gdy dotarłem do pokoju Tae, uspokoiłem się nieco. Wszedłem do środka i zobaczyłem go nieprzytomnego, przypiętego do maszyny, która pikała w rytm uderzeń jego serca. Co tu się wydarzyło? Dlaczego chciał się zabić? Nie mogłem dłużej powstrzymać łez. Płakałem jak małe dziecko, a moje policzki wyglądały jakby płynął po nich wodospad. Nie opierałem się kiedy Jonghyun przygarnął mnie do siebie. Wtuliłem twarz w jego miękką koszulę i pozwoliłem, żeby moje łzy zmoczyły ją. Czułem na swoich włosach jego dłoń, która delikatnie głaskała mnie po włosach. Jjongie szeptał do mnie jakieś kojące słowa, ale nic nie mogło teraz powstrzymać mojego strachu o młodego. Był dla mnie jak syn i nie chciałem go nigdy stracić. Nie mogłem.
     Dopiero po kilku długich minutach ogarnąłem się i odsunąłem od Jonghyuna, a po płaczu została tylko czkawka i pociąganie nosem. Teraz zauważyłem, że przy łóżku siedzi Onew, a z drugiej strony Minho. Kiedy zobaczyłem tego drugiego w moim sercu narodził się tak wielki gniew, że samoistnie zacisnąłem swoje dłonie w pięści. Podszedłem do niego i chwyciłem go za koszulę, unosząc ku górze. Był ode mnie większy, ale to ja teraz byłem bardziej wściekły i mogłem mu zrobić wszystko. Onew i Jonghyun chcieli nas od siebie odsunąć, ale odepchnąłem ich i kątem oka zauważyłem, że na policzkach Choi łzy wyżłobiły te same kręte ścieżki, co na moich.
     - To wszystko twoja wina! - wrzasnąłem mu w twarz. - To przez ciebie Taemin chciał się zabić!
     Nie wytrzymałem i przywaliłem mu pięścią prosto w twarz. Ból rwał mnie w dłoni, która spotkała się z jego twarzą, ale wściekłość go tłumiła. Dopiero teraz Jonghyunowi i Onew udało się mnie od niego odciągnąć. Minho nawet nie odezwał się słowem, zbyt owładnięty swoim własnym zmaganiem się z wewnętrznym bólem.
     - Nie zasługiwałeś na niego! - krzyczałem dalej. - Jesteś zwykłym śmieciem i nie zasługujesz na to, żeby ktokolwiek cię kochał!
     Onew i Jonghyun wyprowadzili mnie z sali za ramiona, a następnie przyparli do ściany swoimi złymi spojrzeniami.
      - Co ty do niego powiedziałeś, idioto?! - syknął lider, ciskając we mnie gromy. - Nie widzisz, że on również cierpi? Nie wiem co się stało między tymi dwoma, ale ty nie powinieneś się tak do niego odnosić. Nie chcę cię tutaj widzieć. Jonghyun, zabierz go do domu i postaraj się, żeby się uspokoił.
     Teraz to miałem ochotę przyłożyć Onew, ale wiedziałem, że to źle by się dla mnie skończyło. Jonghyun był nadzwyczaj spokojny. Wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić do wyjścia, mówiąc spokojnym tonem:
     - Chodź. Pojedziemy do domu.
     Poprzednia wściekłość, która mi towarzyszyła pomału się wypalała i teraz pozostawał tylko bezbrzeżny smutek i ból. Pozwoliłem się mu wyprowadzić ze szpitala. Powitały nas błyski fleszy. Nie miałem na nic siły. Pozwoliłem, żeby jego ręka objęła mnie w talii i zaprowadziła prawie nieprzytomnego do auta. Gdy tylko wyjechaliśmy ze szpitala na nowo poczułem wzbierające się łzy w oczach. Spojrzałem na Jjonga z płaczliwym wyrazem na twarzy.
     - Co teraz będzie? - powiedziałem łamiącym się głosem, a on tylko przygarnął mnie do siebie i uspokoił ciepłem swojego ciała.
     - Nie wiem, Key, sam nie wiem - szepnął do mnie cicho, głaskając mnie uspokajająco dłonią po ramieniu.
     Znowu zacząłem płakać. Płaczę zbyt często. Jonghyun już nic nie powiedział, tylko uspokajająco kołysał mnie w swoich ramionach jak małe dziecko.
     Dotarliśmy do domu, a ja nawet nie miałem pojęcia kiedy to się wydarzyło. Pozwoliłem Jjongowi zaprowadzić mnie do naszego pokoju i położyć na łóżku, gdyż dalej nie miałem kontroli nad swoim ciałem. Wsunąłem się pod kołdrę i położyłem głowę na poduszce, a moje oczy mimowolnie się zamknęły.
     - Jjongie... - powiedziałem zaspanym głosem. - Połóż się ze mną.
     Nie było czasu na zastanawianie się nad tym, co powiedziałem. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem w tej ciężkiej chwili, a nic nie niosło mi takiego ukojenia jak ramiona Jonghyuna. Bez odpowiedzi wsunął się pod moją kołdrę i podniósł ramię, żebym mógł się do niego przytulić. Położyłem głowę na jego klatce piersiowej zaraz przy sercu. Czułem, jak opuszki jego palców błądzą po moim ramieniu. Zasnąłem ukołysany biciem jego serca. To była najpiękniejsza muzyka, jaką kiedykolwiek słyszałem.

4 komentarze:

  1. Jeju no! Dlaczego ty nic nie tłumaczysz no? xD Ja bym chciała wiedzieć co się stało pomiędzy 2min a tu kurde kicha. ech...
    Minnie, trzymaj się, dasz radę, wyzdrowiejesz, będziesz razem z Minho, wierzę w cb >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się poryczałam, to sobie nie wyobrażasz... Klawiaturę moczę, jej. D: dkghk, nie wiem w ogóle, co mam napisać. Minnie, kochanie, jestem z Tobą całym serduszkiem! Wyjdziesz z tego, musisz...
    Bardzo szkoda mi Bummiego... ale dobrze, że ma Jjonga...
    Jak ja piszę bez żadnego składu i ładu... Egh, wybacz. ;--;

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Tae! Ja rozumiem, że cierpiał z powodu Minho, ale żeby od razu tak targnąć się na swoje życie? Na jednym chłopaku świat się nie kończy, szkoda, ze niektórzy tego nie dostrzegają :c Jedno zdanie mi się tutaj nie podobało 'Tae na ciebie nie zasługiwał!', to chyba Minho nie zasługiwał na Tae, przynajmniej tak mi się wydaje, ze chodziło o to ^^ Ach, ale rozczuliło mnie, jak Jjong się tak opiekował Key i nie pozwolił sanitariuszom wziąć go na nosze, tylko sam go zaniósł do karetki. Swoją drogą pojemna musiała być skoro pomieściła tyle osób ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, jak mogłam popełnić taki błąd? O.o Dziękuję za zauważenie, już poprawiłam! >.<

      Usuń