poniedziałek, 4 marca 2013

[Love make us liars: Rozdział 2] Can I hold onto you?

Tytuł opowiadania: Love make us liars
Rozdział: II
Tytuł rozdziału: Can I hold onto you?
Paring: Jonghyun x Key (JongKey)
Ostrzeżenia: brak



     Obudziło mnie uczucie zapadania się w łóżku, a właściwie to czułem, jakby ktoś zapadał się przy moim boku. Otworzyłem niewyraźnie oczy i zacząłem je przecierać, żeby dostosować je do ciemności. Zanim moje tęczówki przyzwyczaiły się do mroku nie mogłem zobaczyć nic poza ciemnymi plamami w pokoju. Jedna z nich była bliżej niż inne. Dopiero po chwili rozpoznałem zarys czyjejś sylwetki, a następne kilka minut zajęło mi zidentyfikowanie niespodziewanego gościa. Na moim łóżku siedział Jonghyun i wpatrywał się we mnie z żywym zainteresowaniem. Od razu wstałem do pozycji siedzącej i naciągnąłem na siebie kołdrę, spoglądając na chłopaka.
     - Coś się stało? - usłyszałem własny zaspany głos. - Nie możesz spać?
     Jjong jak na razie nie odezwał się do mnie ani słowem, ale ciągle wpatrywał się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Pod jego spojrzeniem zacząłem czuć się nieswojo i nagle zaśmiałem się nerwowo, rozglądając się po pokoju, żeby nie musieć na niego patrzeć.
     - Nie patrz tak na mnie - powiedziałem ze śmiechem. - Dlaczego nie śpisz? Połóż się. Jutro czeka nas wypad na obiecaną czekoladę.
     Usta Jonghyuna rozciągnęły się w wesołym uśmiechu i na chwilę przestał spoglądać mi w oczy. Odwrócił głowę w kierunku okna, a w jego oczach igrały błyski.
      - Key, nie mogę spać - powiedział swoim aksamitnym głosem, a po moim ciele od razu rozlało się ciepło. - Moje łóżko jest zbyt niewygodne. Brakuje mi kogoś, do kogo mógłbym się przytulić.
      Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i uniósł jedną brew ku górze, sprawdzając czy wiem o co mu chodzi. Przez chwilę nie mogłem nic powiedzieć i tylko gapiłem się na niego, zastanawiając się, jak nie dopuścić do tego, żeby moja szczęka spadła na podłogę. Otrząsnąłem się i przełknąłem głośno ślinę, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć Jonghyun przysunął się bliżej mnie, tak że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
      - Mogę położyć się koło ciebie? - uśmiechnął się subtelnie i podniósł dłoń, a następnie opuszkami palców przejechał po moim policzku.
      Czułem, że jeśli za chwilę nie przestanie to nie wytrzymam dłużej i po prostu będę musiał znaleźć ukojenie w jego ramionach. Chyba Jjongowi przyszło to samo do głowy, bo nagle zaczął wpatrywać się w moje usta z dziwną intensywnością. Przysunął się jeszcze bliżej i pochylił się nade mną, przerzucając wzrok na moje oczy. Jego usta były tak niebezpiecznie blisko. Tak blisko, tak blisko, tak blisko - nie wystarczająco blisko. W pewnym momencie zacząłem oddychać tym samym powietrzem co on i przymknąłem oczy, nie mogąc doczekać się smaku jego ust na swoich. Jeszcze tylko centymetr... pięć milimetrów, jeden...

     W tym momencie obudziło mnie trzaśnięcie drzwi, a ja poderwałem się z łóżka i rozejrzałem się wokoło. To był tylko sen. Nie byłem pewien czy cieszyłem się z tego, czy byłem smutny. Dotknąłem swojej twarzy w miejscu, w którym błądziły palce Jjonga. To było takie realne.
     Spojrzałem przelotnie na zegarek i zobaczyłem, że jest dopiero szósta rano. Ale Jonghyuna nie było w łóżku - było niezasłane, tak jakby nigdy się w nim nie położył. Gdzie on jest? Wygrzebałem się w łóżka i owinąłem się w niebieski szlafrok z kaczkami. Może był dziecinny, ale miałem z nim wiele miłych wspomnień, a członkowie zespołu nie zważali na moje dziwne upodobania jeśli chodzi o ubrania.
      Zszedłem na dół i zobaczyłem, że w całym domu jest ciągle ciemno. To znaczy, że jeszcze nikt nie wstał. W takim razie kto trzasnął drzwiami? Podszedłem do korytarza i zobaczyłem za drzwiami Jonghyuna, który rozmawiał z naszym menadżerem. O co mogło chodzić? Po co menadżer spotykał się z nim w środku nocy i dlaczego Jjong był taki wściekły?
      Trzymał rękę ciągle na klamce z zewnętrznej strony drzwi i to pewnie stąd wziął się ten trzask. Cały czas machał rękami i wskazywał palcem na menadżera, jakby ten już całkiem postradał rozum. Widziałem, że ledwo powstrzymywał się od tego, żeby nie zrobić mu krzywdy. W pewnym momencie machnął dłonią i wszedł do domu, trzaskając drzwiami i zamykając je na klucz, tak żeby menadżer już więcej nic do niego nie powiedział. Ten chciał jeszcze się z nim kłócić, ale Jonghyun już dawno go nie słuchał. Jeszcze mnie nie zauważył i zaczął spokojnie ściągać buty. Dopiero, gdy się wyprostował, spojrzał na mnie mnie i zastygł na chwilę. Jego oczy były zagubione i zachowywał się jakby został przyłapany na gorącym uczynku.
      - Bummie, co ty tutaj robisz? - odezwał się cicho i zaczął rozglądać się nieco spanikowanym wzrokiem dookoła. - Chyba powinieneś spać... Nie spodziewałem się spotkać cię tutaj.
      - Na to wygląda - odpowiedziałem z dziwną ostrością w głosie i oparłem się ramieniem o ścianę, przyglądając się Jjongowi. Postanowiłem udawać, że nie widziałem tej sceny z menadżerem. - Gdzie byłeś?
     - Eee... - zaciął się i podrapał po głowie, a następnie szybko ściągnął kurtkę i zawiesił ją na wieszaku. - J-ja byłem się przejść. Nie mogłem zasnąć. Za dużo myślałem o tym koncercie i byłem jeszcze nabuzowany tą energią.
     - Ciekawe, bo jak wpadliśmy do domu to jako pierwszy czołgałeś się do łóżka.
     Jonghyun zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie, prosząc mnie wzrokiem, żebym o nic nie pytał. Przeszedł koło mnie i poszedł w kierunku kuchni, a ja razem z nim. Nie miałem zamiaru mu szybko odpuścić i w końcu wyciągnę od niego to, co go dręczy.
     - Co się stało? Dlaczego jesteś teraz taki zdenerwowany? - zadawałem mu pytania, bo naprawdę chciałem poznać przyczynę jego złości.
     Nagle obrócił się w moją stronę i zauważyłem w jego oczach nieskrywaną furię, która jakby czaiła się za rogiem i czekała na to, żeby ktoś ją wywołał. Tym kimś chyba byłem ja. Pod wpływem jego spojrzenia przylgnąłem do ściany, a Jonghyun zbliżył się do mnie, zasłaniając swoim ciałem moją drogę ucieczki. Spojrzał mi w oczy, a ja miałem ochotę stamtąd uciec. Wszystko, byle nie widzieć takiej złości skierowanej w moją stronę.
     - Czy ty wszystko musisz zawsze wiedzieć? - wysyczał gniewnym głosem i widziałem, że powstrzymuje się od tego, żeby nie krzyknąć. - Nie mogę mieć prywatnego życia, bo ty zawsze wściubiasz nos w nie swoje sprawy. Czasami mam tego naprawdę dość. To, co stało się za tamtymi drzwiami to moja prywatna sprawa i gówno cię to powinno obchodzić.
     Był naprawdę wściekły. Nie wiedziałem co się tam wydarzyło i teraz nie chciałem wiedzieć. 
     W tym momencie zauważyłem pięść lecącą w moją stronę i przygotowałem się na to, że w moim policzku eksploduje ból, ale nic takiego się nie wydarzyło. Jjong wbił ją w ścianę koło mojej głowy, a jego twarz osunęła się w dół, prawie przylegając do mojej piersi. Bałem się, że usłyszy szybsze bicie mojego serca, jednak nic nie mogłem zrobić.
     Usłyszałem jego płacz. Ciche pociąganie nosem i poczułem jak jego łzy skapują mi na szlafrok. Nie wiedziałem co mam zrobić. Chciałem go przygarnąć do siebie i otrzeć jego policzki, tak jak on moje na koncercie, ale ciągle byłem przez niego zablokowany.
     - Przepraszam - usłyszałem jego cichy głos. - Nie powinienem był się na tobie wyżywać. Ja... Po prostu zdałem sobie sprawę, że jestem jego marionetką - chodziło mu oczywiście o menadżera, wiedziałem to. - Cokolwiek on powie, ja muszę to zrobić, bo ma tak naprawdę całe moje życie w swoich rękach, a ja nie chcę zrobić tego, o co mnie prosi. Nie mogę.
     Podniósł twarz i spojrzał mi w oczy, a jego widok prawie rozerwał mi serce. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tak bardzo płakał. W jednym momencie podjąłem decyzję i przygarnąłem go do siebie, obejmując jego szyję swoimi dłońmi. Jjong przylgnął do mnie i zacisnął swoje ramiona w moim pasie, cicho pochlipując w moje ramię.
     - Jeśli nie chcesz, nie będę o nic pytał - powiedziałem mu cicho do ucha i przejechałem dłonią po jego wilgotnych od śniegu włosach.
     - Dziękuję - szepnął cicho i pociągnął nosem, wycierając oczy i odchylając się do tyłu, żeby móc spojrzeć na moją twarz. - Możemy do tego nie wracać? Chcę w pewnym sensie zapomnieć o tym co powiedział mi menadżer za drzwiami. Możesz mi obiecać, że nie będziemy już o tym rozmawiać?
     Chciałem wiedzieć co go tak zdenerwowało i zdołowało, ale gdy zobaczyłem ten smutek w jego oczach to przestało się liczyć. Nie mogłem pytać go o rzeczy, które sprawiały mu tak wiele bólu. Nie chcę już więcej zobaczyć twarzy wykrzywionej takim smutnym grymasem. Pokiwałem lekko głową, a jego usta rozciągnęły się w namiastce uśmiechu po czym jego dłonie opuściły moją talię. Poczułem się dziwnie pusty i chciałem z powrotem przyciągnąć go do siebie.
     - Może chodźmy lepiej spać - zaproponował cicho, pociągając nosem i wycierając policzki z łez. - Nie zostało nam już wiele czasu do rana, więc musimy się chociaż trochę wyspać.
     Znowu kiwnięcie głową. Nie mogłem nic powiedzieć, a nawet gdybym mógł to w tej chwili słowa utknęłyby mi w gardle, bo poczułem jak Jonghyun wsuwa swoją dłoń w moją. Spojrzałem na niego zdziwionym wzrokiem, a on uśmiechnął się lekko i zacisnął palce wokół moich.
     - Nie chcę się tłumaczyć - szepnął do mnie i był tak blisko, że poczułem jego oddech na swoim policzku. - Po prostu potrzebuję teraz kogoś blisko siebie.
     Poszliśmy razem do naszego pokoju. Chciałem od razu uwolnić jego rękę od swojej, żebym mógł pozbyć się tego uczucia w moim ciele, które pozwalało sobie na stanowczo za wiele, jednak Jonghyun nie puścił mnie i pociągnął w stronę swojego łóżka. Chciałem się wyrwać i już odsuwałem się od niego. On tylko usiadł na swoim łóżku i spojrzał na mnie, ciągle trzymając moją dłoń.
     - Położysz się ze mną? - zapytał cicho, jakby sam nie wierzył w to, co powiedział. Zmarszczył lekko brwi i odwrócił wzrok.
     W tej chwili puścił moją dłoń i wsunął się pod kołdrę, kładąc się plecami do ściany i ponownie na mnie spoglądając z kołdrą uniesioną ku górze. Zacząłem się jąkać i patrzeć to na niego, to na moje łóżko. Czułem, że jeśli teraz położę się z nim do łóżka to już nigdy nie pozbędę tego uczucia, które rodziło się w moim sercu. Nie chciałem go, bo wiedziałem, że to będzie moja słabość.
     - Bummie, proszę - powiedział cicho, jak małe dziecko, które boi się ciemności. - Ja przecież... Nic ci nie zrobię. Po prostu muszę mieć kogoś koło siebie. Potem o tym zapomnimy, dobrze?
     Z jego oczu wyzierała desperacja, a w moim sercu narodziło się dziwne uczucie. Czy gdyby spotkał na dole Taemina bądź innego członka zespołu, to jego poprosiłby, żeby się z nim położył? Może to wcale nie chodziło konkretnie o mnie, ale o kogokolwiek, kto będzie blisko niego. Coś we mnie pękło, a czułem się jakbym rozpadał się na milion kawałków i nie mógł ich pozbierać z podłogi. Co z tego, że położę się koło niego, jak i tak mieliśmy potem o tym zapomnieć. A może ja nie chciałem zapominać? Może chciałem tak spędzać każdą noc: z ciepłem Jonghyuna, a nie z zimnem samotności? Westchnąłem ciężko i mimo tego, że moje nogi chciały mnie ponieść w kierunku własnego miejsca, wsunąłem się pod kołdrę i obróciłem przodem do przyjaciela. Odetchnąłem głęboko.
     - Dobranoc - powiedziałem cicho i obróciłem się do niego plecami, nie chcąc patrzeć w jego oczy i myśleć o tym jak blisko siebie się znajdujemy.
     Wtuliłem twarz w poduszkę, która pachniała nim. Nie mogłem się skupić. Za dużo Jonghyuna. Był wszędzie. On i jego zapach. Starałem się wyprzeć te myśli ze swojej głowy, a po chwili usłyszałem jego cichy głos przy swoim uchu:
     - Dobranoc.
     Jednak nie obrócił się w moją stronę plecami i czułem jak jego oczy wypalają dziurę w moim karku. Chęć odwrócenia się w jego stronę była strasznie silna, jednak musiałem się temu oprzeć. Jeśli teraz bym się odwrócił - nie mógłbym się przed niczym powstrzymać. Nie kontrolowałbym swoich ruchów.
     Poczułem jak wierci się na łóżku i miałem nadzieję, że wreszcie znalazł się plecami do mnie, ale nic bardziej mylnego. Chwilę potem poczułem jego dłoń na swojej talii i jego ciepły oddech przy swoim uchu. Oparł podbródek na moim ramieniu, a moje serce wykonało salto do tyłu. Chciał coś powiedzieć, ale nie dopuściłem go do słowa.
     - Jjongie, co ty wyprawiasz? - powiedziałem cicho i strąciłem jego dłoń ze swojej talii, udając, że chodzi mi o to, iż Jonghyun niemiłosiernie się wiercił. - Idź już spać i nie wierć się na łóżku albo całkiem przeniosę się do siebie.
     Odwrócenie się w jego kierunku to był zły znak. Zobaczyłem jego idealną twarz tak blisko: brązowe oczy, wystające kości policzkowe i usta, które wręcz przyciągały mnie do siebie. Odwróciłem szybko głowę w drugą stronę, a Jonghyun lekko odsunął się ode mnie i poczułem, że chce mnie ponownie dotknąć.
     - Śpij - powiedziałem niby zaspany i wtuliłem głowę w poduszkę, odcinając się od wszystkich fizycznych doznań.
     Już więcej się do mnie nie przysunął, a ja poczułem się podle ze względu na to, że go tak odtrąciłem. Nie powiedział nic więcej, a ja wreszcie mogłem spokojnie zasnąć. Może nie całkiem spokojnie, ale po kilku dłuższych minutach wreszcie udało mi się to zrobić. Kilka sekund przed pogrążeniem się w objęciach Morfeusza widziałem twarz Jonghyuna.

3 komentarze:

  1. Ale... ale... co z tym menadzeram... czego on chcial od Jonga? Xd no i ponownie mega slodkie jongkey ^^ zakochany Kibum jest rozkoszny >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Key, czubku głupi, nie odtrącaj go. >/////<
    Idę czytać dalej, oczywiście, zakochałam się w tym opowiadaniu. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooosz! Jak mogłaś zrobić z tego tylko sen, co?! Ja to czytam i już tylko czekam, aż się pocałują, a tu bach! A Key się budzi -.- A potem jeszcze ta akcja z Jjongiem, już naprawdę myślałam, że uderzy Key Oo po co ten łosiek Key go odtrącił?! No ja się pytam po co? ><

    OdpowiedzUsuń